czwartek, 9 kwietnia 2015

Liebster Award #1

Na początku chciałabym bardzo podziękować ♪Allie♪  za nominowanie mnie. 

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Pytania i Odpowiedzi:
1. Czym dla ciebie jest przyjaźń?Dla mnie to kiedy komuś możesz zaufać,powierzać swoje najskrytsze tajemnice,wspieranie się nawzajem
2. Jaka jest twoja ulubiona potrawa?Lasagne, Pizza <3
3. Ulubiona pora roku?

Wiosna/Lato
4. Ulubiony zespół lub wokalista?Nie mam ;)
5. Jaki film Cię wzruszył do łez?hm.. ,,ósmoklasiści nie płaczą,, ,,mój przyjaciel Hachiko,,  i wiele innych :)
6. Masz rodzeństwo?Niestety.. xD
7. Jakie byłoby twoje ostatnie marzenie przed śmiercią?Nigdy nad tym nie myślałam ale zapewne spotkanie swojego autorytetu siatkarskiego.
8. Kim chciałabyś zostać w przyszłości?

Na pewno szczęśliwym człowiekiem. A po za tym to siatkarska lub policjant :)
9. Twój ulubiony przedmiot?Chodzi o szkolny? No to WF :D
10. Jaki sport najbardziej lubisz? Siaaatkówka <3
11. Masz jakieś zwierzę?
Po za rodzeństwem to psa jeszcze mam xD

Blogi które nominuje!
Jedyne co mogę ci obiecać, to to że nigdy nie będzie po twojemu

Faith-Hope-Volleyball
"Mów szeptem jeśli mówisz o miłości."
Słodkie pragnienie
''I chciałabym wykrzyczeć całemu światu, jak mocno Cię kocham.''
,,Nie zmienisz losu, możesz jedynie stawić mu czoło.,,
Nowe życie...
Wypadek który odmienił całe życie
Pasja to nie wszystko
Urodzeni po to, by być razem
Drugiej takiej okazji nie będzie więc walcz!

Moje pytania:

1.Jak długo piszesz opowiadania?
2.Twoje największe marzenie siatkarskie.?
3.Kto jest twoim autorytetem i dlaczego?
4.Trenujesz jakiś sport?
5.Co byś zrobiła, gdybyś wiedziała, że  umrzesz za kilka dni?
6.Czy masz prawdziwego przyjaciela?
7.Wolisz pisać sama czy w duecie?
8.Skra Bełchatów vs, Asseco Resovia?
9.Gdybyś miała wybrać sportowca z jakim chcesz iść do kina, kto by to był?
10.Wierzysz w przyjaźń damsko-męską?
11. Ulubiony przedmiot w sql?

Jeszcze raz dziękuję za nominację :D

poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 9

-Gdzie jedziemy?- Spytałam po raz kolejny.
-Skarbie, jeszcze chwila i będziemy na miejscu- Westchnął.
-Lubię jak tak do mnie mówisz.-Zachichotałam pod nosem na co on wyszczerzył zęby
Jechaliśmy jeszcze chwilę ale dla mnie była to wieczność. Kiedy zajechaliśmy na parking lotniska myślałam, że oczy wyjdą mi z orbit.
-Mariusz, co my tutaj robimy?!
-Bo widzisz skarbie..-podrapał się po głowie- Lecimy na krótkie wakacje.
-A..al..a..ale- Z tego wszystkiego nie wiedziałam co powiedzieć.
-Oj nie ma żadnych ale..-zaśmiał się i musnął moje wargi.
-A Arek?
-Dzisiaj pojechał do Oliwiera a jutro Misiek obiecał, że odwiezie go do moich rodziców.-Odparł wyciągając walizki z bagażnika. Nie to się nie dzieje na prawdę! Uszczypnęłam się w rękę ale nadal się nie obudziłam. -Dziubek nie szczyp się tylko chodźmy na odprawę- Zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę.
-Po prostu nie mogę w to uwierzyć! Dziękuję, dziękuję!- Rzuciłam mu się na szyję i wpiłam się w jego usta.
-Mmm...kochanie uwielbiam, gdy to robisz ale musimy iść, jeżeli chcemy polecieć.
-no idziemy, idziemy...-ruszyliśmy do drzwi wejściowych.- A tak w ogóle to gdzie lecimy?
-Na Krete.
-Że, gdzie?!-Krzyknęłam
-No Kreta w Grecji.-Nie wierzę, że mówi to z takim spokojem..
-Ale Mariusz! To musiało kosztować kupę kasy!- Ręce mi opadły.
-Ewelinko.. ty się finansami nie przejmuj!
Nie miałam szansy odpowiedzieć, ponieważ przechodziliśmy przez odprawę.

Po kilku godzinach byliśmy w hotelu. Przez cały czas nie mogłam uwierzyć w to, że tutaj jestem. Pokój a właściwie apartament był bardzo ekskluzywny co trochę mnie krępowało, ponieważ nie jestem przyzwyczajona do luksusów a w dodatku nie pomaga mi myśl, że za wszystko zapłacił Mariusz.
Po rozejrzeniu się razem pobiegłam na górę, gdzie była łazienka i sypialnia. Na początku weszłam do tego pierwszego pomieszczenia i stanęłam jak wryta. Na środku stała wielka wanna z hydromasażem  i jacuzzi. Poczułam na biodrach dłonie Wlazłego, który zaczął całować mi kark.
-Przetestujemy to cudeńko następnym razem.. teraz chodź zobaczyć sypialnie-Wymruczał.
Uradowana pobiegłam do wspomnianego pomieszczenia. Za sobą usłyszałam tylko głośny śmiech Mariusza.
Wpadłam do pomieszczenia, gdzie na przeciwko drzwi stało wielkie łoże małżeńskie a po obu stronach szafki nocne. Po prawo od drzwi było wielkie okno. Podeszłam bliżej, odsunęłam zasłony a widok był cudowny! Szkoda tylko, że było już tak późno.. Nie wiem ile tak stałam z otwartą buzią ale na ziemię sprowadził mnie mój chłopak, który wtulił się w moje plecy. Odwróciłam sie do niego przodem i mocno przytuliłam. Po chwili nasze usta odnalazły się i złączyły w namiętnym pocałunku. Wsunęłam dłonie pod jego koszulkę i sprawnym ruchem zdjęłam ją. Mario nie czekając dłużej wziął mnie na ręce, przeszedł pare kroków i położył na łóżku. Zawisł nade mną składając delikatny pocałunek na czole, skroni,policzku, kąciku ust, aż w końcu usta. Delikatnym ruchem zdjął mi bluzkę a następnie fachowo odpiął biustonosz. Pocałunkami pieścił moje piersi schodząc w dół. Wiłam się pod jego dotykiem a z gardła wydobywały się jęki zadowolenia. Chciałam teraz ja skosztować jego ciało więc szybkim ruchem obróciłam nas tak, że siedziałam na nim okrakiem. Pieściłam dłońmi jego tors i składałam delikatne pocałunki. Biodrami zataczając kółka czułam rosnący wzwód, uśmiechnęłam się pod nosem i kiedy dotarłam do paska od spodni ponownie znalazłam się pod nim. Sprawnym ruchem pozbył się dołu mojej garderoby jak też i swojej.
-Na pewno tego chcesz?-W odpowiedzi przytaknęłam głową dając mu znak, że go pragnę.
 -Kocham Cię!-Wyszeptał i jednym ruchem we mnie wszedł. Jęknęłam głośno zamykając oczy. W jednej chwili poczułam ekstazę jakbym wzięła jakiś silny narkotyk, który pomoże mi odlecieć. Każdy mięsień i każde drgnięcie potęgowało moje podniecenie. Za każdym razem kiedy wchodził czułam go coraz głębiej. Wszystkie moje mięśnie kurczowo się zacisnęły a przez ciało przeszła fala rozkoszy. Wbiłam paznokcie w plecy siatkarza, głośno krzycząc jego imię. Szczytowaliśmy w tym samym momencie. Poczułam na sobie ciężar jego ciała co w tej chwili mi nie przeszkadzało. Otworzyłam swoje oczy, które napotkały wzrok Mariusza. W jego ciemnych tęczówkach widać było radość i spełnienie. Opadł obok mnie a ja wtuliłam się w jego tors. -Kocham Cię Mario-złożyłam pocałunek na jego jeszcze mokrym torsie.
-Ja Ciebie też.. nawet nie wiesz jak bardzo!.- Mocniej mnie przytulił.
-Jak to było tak naprawdę z tymi wakacjami? Przecież tego nie da się załatwić z dnia na dzień?
-Ech.. masz racje.. kilka miesięcy temu wszystko załatwiłem z myślą, żeby zabrać tu Dagmarę i może w ten sposób jakoś to poukładać ale na szczęście pojawiłaś się ty i wszystko się zmieniło!.- Nie odpowiedziałam nic tylko wykończona podróżą oraz namiętnym seksem z partnerem oddałam się w objęcia morfeusza.

**
Przepraszam, że tak krótko ale brak czasu.

Szczerze to nie wiem jak mam opisywać incydenty łóżkowe.. Czy bardziej szczegółowo czy tak jak teraz.. Wyraźcie swoją opinię w komentarzach :-D 

10 komentarzy = Następny ;*

poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 8

Kobietki naprawdę proszę o podanie namiaru w zakładce INFORMOWANI, bo takie wracanie i szukanie w komentarzach kogo mam powiadomić jest męczące i uciążliwe..


Następny dzień od rana zaczął się wesoło. Rano obudzili nas chłopaki wskakując między nas. Chwilę z nimi poleżeliśmy ale stwierdziłam, że nie możemy marnować dnia. Wygoniłam chłopaków do Arka pokoju, żeby się ubrali a ja sama na szybko wykonałam poranną toaletę i udałam się zrobić śniadanie. Upiekłam naleśniki postawiłam na stole dżem i zawołałam mężczyzn. Każdy wychwalał jakie są dobre co mi poprawiło humor. Z Winiarskimi ustaliliśmy, że Oliviera oddamy im na meczu z czego byli zadowoleni mając więcej czasu dla siebie. Oczywiście Mario musiał się ponabijać z Winiara, żeby nie zamęczał Dagi oraz, że ma dzisiaj mecz finałowy z Resovią więc nie może mieć miękkich kolan. Uderzyłam go w ramię i przejęłam telefon. Przeprosiłam za niego ale oni sami się z tego śmiali.
-To co dzieciaki? Plac zabaw a później lody?-Zapytałam z entuzjazmem.
-Taaaaak!- Krzyknęli wszyscy wraz z Mariuszem.
-To się zbierać!-Biegiem ruszyli zakładać buty.- A ty duże dziecko na którą masz być na hali?
-Ej.. nie jestem dzieckiem!-Strzelił focha- A tak serio to o 16, strasznie się boję.
-Mario! Jesteś najlepszy! Masz mieć MVP, bo inaczej nie powiem Ci czegoś ważnego-Dźgnęłam go w żebra.
-No to chyba się postarać muszę...-Poruszał brwiami i pobiegł zakładać buty.
Zaśmiałam się i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do nerki, którą dałam Mariuszowi a ten przewiesił ją wokół bioder. W radosnych humorach ruszyliśmy na plac zabaw. W parku chłopaki biegali przed nami, goniąc się na wzajem. Nim się spostrzegłam Mario chwycił mnie za rękę. Zadowolona spojrzałam na niego i splotłam nasze palce. Arek widząc to podbiegł do nas
-Tato..tatoo! Czy teraz ciocia będzie moją drugą mamą?- Wesoło skakał obok nas
-Aruś ty już masz mamę!-odezwałam się ja.
-No tak.. ale ona jest daleko a ty jesteś blisko! A po za tym zawsze będę o niej pamiętać a bardzo bym chciał, żebyś ty była z moim tatusiem!- Uczepił się mojej nogi.- I chciałbym, żeby bocian wam przyniósł małą dziewczynkę i żeby tatuś już nie truł bocianów..- Na jego słowa prawie wybuchnęłam śmiechem przypominając sobie tamtą rozmowę.- Chciałbym mieć siostrzyczkę, żeby jej bronić, bawić się z nią!
-Oj młody.. nie zapędzaj się tak.. jak narazie to jeszcze nie wiemy z ciocią co dalej a ty nam już dzieci planujesz..- pstryknął go w nos.
Byliśmy własnie obok placu zabaw więc chłopaki pobiegli na zjeżdżalnię a my usiedliśmy na ławce. Mario objął mnie ramieniem a ja położyłam mu głowę na ramieniu.
-Co tak właściwie między nami jest?-Zapytałam.
-Ja kocham Ciebie i będę czekał aż ty będziesz gotowa na to aby pokochac mnie. A teraz niech jest tak jak jest.- Pocałował mnie w czoło.
Usmiechnęłam sie, ponieważ chciałam usłyszeć od niego te dwa magiczne słowa. Arek wołał mnie na huśtawkę więc wstałam i ruszyłam do niego.

Perspektywa Mariusza
Kiedy Ewelina poleciała do mojego syna ja zostałem na ławce i przypatrywałem się temu uroczemu obrazkowi. Cieszyło mnie to, że mój syn ją tak bardzo lubi ale martwiło mnie to że zapominał o Paulinie. Chcąc nie chcąc to ona była jego matką. nawet nie zauważyłem kiedy obok mnie na ławce usiadł Olivier.
-Co tam smyku?- Spojrzałem na niego.
-Wujek..mogę z Tobą prozmawiać..?
-Jasne.. słucham Cię..- Wstał z ławki w wgramolił się na moje kolana.
-Bo.. podsłuchałem jak mama i tata rozmawiają na temat nowego dziecka..ale ja nie chce mieć rodzeństwa..- spojrzał na mnie smutny wzrokiem.
-Oliś.. czemu nie chciałbyś mieć młodszej siostrzyczki lub braciszka?
-No bo wtedy mama i tata przestaną mnie kochać tak jak do tej pory..
-Ej.. nie wolno Ci tak myśleć-przytuliłem go- mama i tata zawsze będą Cię kochać niezależnie od tego czy pojawi się ktoś nowy czy nie..
-Naprawdę tak myślisz?
-Naprawdę. Popatrz na to z innej perspektywy.. będziesz miał się z kim bawić, chodzić na plac zabaw, lody. Będziesz mógł się nim opiekować i bronić, żeby nic złego mu się nie stało, mówiłeś mi,że chcesz iść w ślady taty..jeżeli tak to będzie Ci potrzebne wsparcie a największe zawsze będzie u najbliższych.Zobaczysz pokochasz go najbardziej na świecie.
.-Masz rację.. jesteś najlepszym wujkiem na świecie!- Mocno mnie przytulił i pocałował w policzek- A Arek będzie miał rodzeństwo?-Zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Widzisz.. to nie jest takie proste.. Twoi rodzice kochają sie i są ze sobą długo. A ja i Ewelina dopiero się poznajemy.
-A kochasz ciocię Ewelcie?
-Kocham i to bardzo mocno, ale nie wiem czy ciocia kocha mnie i tu jest problem- Skrzywiłem się
-Arek by chciał rodzeństwo..
-Tak wiem, ale niestety nie można mieć wszystkiego..może kiedyś...
-Moim zdaniem za niedługo będę się bawił na twoim weselu.-Zaśmialiśmy się oboje.
-Też mam taką nadzieję smyku..-Poczochrałem jego włosy- Wołamy ich i idziemy na lody?-Zapytałem a on energicznie pokiwał głowa zgadzając się. Zeskoczył z moich kolan i zawołał naszych towarzyszy.
Chwilę później zajadaliśmy się lodami.

Czas do meczu zleciał nam bardzo szybko i nim się obejrzeliśmy staliśmy pod halą. Dopiero teraz odczułem zdenerwowanie i stres. Ewelina i młodzi życzyli mi powodzenia i każdy rozszedł się w swoją stronę. Ja do szatni oni na trybuny. Kiedy wszedłem do środka przebieralni był spokój jak nigdy. Każdy koncentrował się w swój sposób. Przywitałem się z każdym i usiadłem obok Wianiara.
-I jak tam? Rodzeństwo będzie?-Szturchnąłem go.
-Spadaj! nie twój interes!- Zaśmiał się- Ale tak poważnie to dzięki, że wzięliście młodego do siebie. Potrzebowaliśmy tego czasu dla siebie.
- Jasne, nie ma sprawy..-poklepałem go po plecach- Ale słuchaj stary.. jak byliśmy na placu zabaw to Oli do mnie podszedł i chciał porozmawiać. Słyszał jak mówiliście coś o dziecku.. Winiar on po prostu boi się że przestaniecie go kochać.. porozmawiaj z nim..
-Nie wiedziałem, że coś słyszał..-Zdziwił się- To znaczy planujemy z Dagą drugie dziecko i wczoraj zaczęliśmy starania ale nie sądziłem, że jemu przyjdzie do głowy taka głupota.. oczywiście porozmawiam z nim i dzięki że mi powiedziałeś..
-Spoko stary wkońcu jestem twoim przyjacielem.. a tak wgl. to cieszę się, że powiększacie rodzinę..-Uśmiechnąłem się i zacząłem przebierać.- A dziś też się będziecie starać?- Uniosłem brew do góry.
-Idź ty!- Dostałem spodenkami przez głowę- Nie wnikaj w moje życie seksualne!
-Wyluzuj stary..chciałem po prostu żebyście Arka przygarnęli na jedną noc.. chciałbym Ewelinę gdzieś zabrać..
-Aaa jak tak to nie ma sprawy!-Spojrzał mnie mnie znacząco- Maniek nie spieprz tego..

Ewelina
Usiedliśmy na swoich miejscach tuż obok Dagmary. Olivier po przywitaniu się z mamą wziął Arka i pobiegli poodbijać piłkę. Wraz z Winiarską miałyśmy bardzo dobry kontakt, wręcz zaprzyjaźniłyśmy się. Mogłam z nią porozmawiać o wszystkim, spotkać się na kawę a dodatkowym plusem było to że jej mąż i mój przyjaciel byli ze sobą praktycznie nie rozłączni. Porozmawialiśmy trochę i dowiedziałam się, ze zaczęli starania o rodzeństwo dla Oliwiera z czego się bardzo ucieszyłam.W międzyczasie na boisko weszli zawodnicy z Resovi a tuż chwilę po nich Skrzaty. Zaczęli się rozgrzewać a Mario co jaki czas patrzał w moją stronę i się uśmiechał. Odwzajemniałam za każdym razem wytrzeszcz zębów z czego śmiała się Daga. Po rozciąganiu, rozmowach z trenerem mecz się rozpoczął. Obie drużyny pokazywały naprawdę wysoki poziom. Każdym zależało na zwycięstwie. Szli łeb w łeb. Niestety pierwszy set wygrali Rzeszowianie. Drugi set na szczęście szedł po naszej myśli. Mariusz na ataku grał jak maszyna. Tille bronił każde piłki jakby były ze złota. Takim sposobem pewnie zakończyli drugiego seta! Na hali kibice dawali z siebie wszystko! Zdzierali gardła dopingując swoje drużyny. Podejrzewam, że 7/8 osób jutro straci głos. Zresztą ja też się do tej grupy zaliczam. Kolejne dwa sety były mordercze. O wygranych decydowały przewagi ale Skra nie poddawała się i walczyła do końca! I takim oto sposobem wygrali plusligę! Szczęśliwa rzuciłam się na stojącą obok Dagę i razem skakałyśmy z radości. Młodzi od razu pobiegli do swoich ojców rzucając im się na szyję. Razem z nimi udali się do szatni by po chwili wyjść na dekorację. Trzecie miejsce miał Jastrzębski węgiel, drugie resovia a pierwsze...SKRA BEŁCHATÓW!! Zawodnicy stanęli na podium czekając aż na ich szyi zawiśnie złoty krążek. Kilka chwil później nastał czas na najlepszych zawodników.
- Najlepszym przyjmującym zostaje.. Michał Winiarski!
  Najlepszym rozgrywającym.. Nicolas Uriarte!,
  Najlepszym libero nie kto inny jak...Krzysztof  IGNACZAK!
  Najlepszym zagrywającym Michał Kubiak!
  No a teraz MVP spotkania! Jak myślicie kto nim zostaje?!- Krzyczał komentator a na hali każdy       skandował nazwisko Wlazłego.- Macie racje! Mariusz Wlazły!
Z dumą patrzyłam jak odbiera nagrodę i unosi ją do góry patrząc na mnie. Razem z Dagmarą pobiegłyśmy w stronę boiska by po chwili utonąć w ramionach mistrzów.
-Gratulacje, byłeś najlepszy!- Pocałowałam go w policzek.
-Wywalczyłem to dla Ciebie, więc proszę- Wręczył mi statuetkę MVP-medal porwał mi już syn więc Ci go na szyi nie zawieszę- Zaśmiał się.
-Jesteś cudowny!-Ponownie się w niego wtuliłam- A co mi miałeś powiedzieć?
-Tylko tyle,że w tym sezonie zagram w reprezentacją.- Wzruszył ramionami
-Ojej.. nareszcie Cię zobaczę w barwach narodowych!
-A co chciałaś mi powiedzieć?-Spojrzał w moje oczy.
-Chyba tylko tyle, że Cię Kocham wariacie!
-O Boże!.. Ja Ciebie też!- Porwał mnie w ramiona i kręcił dookoła.-Jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi!!
-Postaw mnie idioto!-Zaczęłam się śmiać.
-Mogę Cię pocałować na oczach tych wszystkich ludzi?- Spojrzał na mnie wyczekująco na co ja tylko pokiwałam głową. Nie zwlekając dłużej wpił się w moje usta. Tak bardzo uwielbiałam ich strukturę! Wokół nas rozległy się gwizdy i brawa a nawet błysk fleszy co oznaczało, że fotoreporterzy dają o sobie znać.-Arek idzie na noc od Winiarskich a ja się umyję i porywam Cię!- Oznajmił kiedy oderwaliśmy się od siebie i pobiegł do szatni.

****
Brak mi słów...
10 komentarzy i następny ;)

poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 7

Powstała  zakładka INFORMOWANI i mam wielką prośbę. Dawajcie tam swoje linki do blogów na których mam was informować !! ;)

***

Następny dzień od rana był bardzo nerwowy. Mariusz nie mógł sobie znaleźć miejsca, nie zjadł śniadania a na moje pytania odpowiadał półsłówkami. Rozumiałam go i nie naciskałam. W końcu nadszedł czas rozprawy. Oboje udaliśmy się pod wskazany pokój, gdzie czekał już adwokat Wlazłego. Weszli na salę a ja usiadłam na krześle przed drzwiami. Najpierw zostali poproszeni rodzice, później jakiś mężczyzna jak się domyślam kochanek Pauliny a następnie ja. Odpowiadałam na pytania sędziego zgodnie z prawda. Nie miałam nic do ukrycia. Byłam ostatnim świadkiem więc po moim przesłuchaniu była chwila przerwy. Nikt nie wyszedł z sali więc ja też pozostałam na swoim miejscu. Spojrzałam na Mariusza, który rozmawiał ze swoim adwokatem. Odwrócił na chwilę wzrok od niego i spojrzał na mnie. Posłałam mu uśmiech na co on mi puścił oczko. Po chwili na sale wrócił sędzia.
-Sąd rodzinny rozwiązuje związek małżeński pomiędzy panią Pauliną Wlazły oraz panem Mariuszem Wlazły z wyłącznej winy pozwanej. Ponadto sąd ogranicza wykonywanie władzy rodzicielskiej nad małoletnim Arkadiuszem Wlazły pani Paulinie Wlazły.-Spojrzałam na zadowolonego Mariusza-Nie ma wątpliwości, że to pani przyczyniła się do rozpadu tego małżeństwa.-Zwrócił się do kobiety-Sąd także nie miał wątpliwości ograniczając pani władze rodzicielską opierając się na zeznaniach świadków oraz dostarczonej opinii lekarza. A pan panie Mariuszu powinien teraz poświęcić jak najwięcej czasu synowi. Życzę powodzenia w sporcie jak i życiu prywatnym. Rozprawę uważam za zakończoną.


Wyszłam z sali razem z Mariuszem oraz jego prawnikiem. Od razu rzuciłam mu się na szyję.
-Mówiłam, że będzie dobrze!-Zaśmiałam się.
-Wiem, dziękuję!- Pocałował mnie w policzek.
-Przepraszam ale ja muszę iść na następną rozprawę. Życzę państwu powodzenia i gratuluję.-Zwrócił się do nas adwokat.

-Bardzo panu dziękuję. Nawet sobie pan nie wyobraża jaki jestem szczęśliwy.
-Nie ma za co.-Uśmiechnął się i odszedł.
-No to.. jedziemy po Arka i....dalej nie powiem- Zaśmiał się i ruszył w kierunku wyjścia.
Wyszłam za nim i ruszyliśmy w kierunku samochodu. Atakujący tryskał radością i ja również. Byłam szczęśliwa, że mamy to już za sobą.  Kiedy byliśmy już obok samochodu usłyszeliśmy za sobą krzyki.
-Ty bydlaku! Jak mogłeś mi to zrobić! Po tylu latach małżeństwa odchodzisz ode mnie i na dodatek ograniczasz prawa rodzicielskie! Zniszczę Ciebie jak i tą twoją latawicę! Pożałujesz!-Spojrzeliśmy na siebie z Mariuszem i zaczęliśmy się śmiać.
-Słuchaj..mogłaś o tym myśleć zanim szłaś do łóżka z tym kimś- Wskazał na mężczyznę obok niej- A co do Arka.. gdybyś go nie biła, szarpała i krzyczała na niego na pewno bym tego nie zrobił. Ale kocham go i nie pozwolę żeby cierpiał. A teraz żegnaj bejbe- Pomachał jej i wsiedliśmy do samochodu.
Widziałam przez okno rozwścieczoną BYŁĄ żonę Maria. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na mojego towarzysza.
-Nareszcie już jest po wszystkim.-Westchnął.
-Nareszcie-Zawtórowałam mu.
Podczas drogi pokazywaliśmy nasze talenty wokalne-a raczej ich brak. Od śmiechu bolał mnie już brzuch ale on nie przestawał. W końcu dotarliśmy do naszego celu. Kiedy tylko weszliśmy do środka powitał nas radosny krzyk młodego
-Tataaaaaa!-Rzucił się na Mariusza Arek.- Tęskniłem za wami!
-Ja też synu za Tobą tęskniłem.-Pstryknął go w nos.
-Co dziś porobimy?
-A co byś chciał smyku?-Wtrąciłam się do rozmowy.
-Emm.. noo nie wiem..-Zamyślił się a my w tym czasie ruszyliśmy do salonu. Przywitaliśmy się z rodzicami Mariusza i zasiedliśmy do obiadu.
-Przepyszne, dziękuję- Powiedziałam z uznaniem.
-Na zdrowie-Uśmiechnęła się.

Po obiedzie zasiedliśmy w salonie na kanapie. Mario opowiadał o rozprawie i innych rzeczach a ja postanowiłam wziąć Arka i się z nim pobawić. Zaprowadził mnie do swojego pokoju, który kiedyś chyba należał do Mariusza. Wyciągnął jakieś samochodziki i zaczęliśmy się ścigać. Nie wiem ile trwały nasze wygłupy ale ten młody był tak słodki i uroczy, że mogłabym z nim spędzić cały czas.
-Uuuu.. ciotka! Co to z Tobą? Przegrywasz!- Nabijał się stojący w drzwiach Mariusz.
-Spadaj! Arek jest za dobry w te klocki!- Puściłam oczko młodemu.
-Tak tak! Powiedz lepiej, że jeździć nie potrafisz!- Ciągnął dalej.
-Bo byś mnie może nauczył a nie nabijasz się ze mnie tylko!- Pokazałm mu język.
-Jak dzieci..-Westchnąl Arek a my spojrzeliśmy na niego i wybuchnęliśmy śmiechem
-Ty dziecko.. zbieraj się idziemy na spacer. Ty duża też.- Wyszedł z pokoju.
Wzruszyliśmy z Arkiem ramionami i tak jak powiedział zaczęliśmy się zbierać. Po kilku minutach wychodziliśmy już z mieszkania. Doszliśmy do niewielkiego parku i Arek zaczął biec przed nami.
-Przyjdziesz jutro na mecz?- Spojrzał na mnie.

-Pytanie retoryczne-Zaśmiałam się- Ale jak ładnie zagrasz to powiem Ci coś ważnego-Pchnęłam go z bara.
-Też Ci się czymś pochwalę. A ty nie możesz dzisiaj?-Odwdzięłczył się tym samym tyle że dwa razy mocniej.
-Ejj.. ja nie zrobiłam tak mocno! Ale nie, nie mogę dzisiaj, bo nie zasłużyłeś.-Wystawiłam mu język i ruszyłam przodem.
-Misia no nie obrażaj sie!- Szybko mnie dogonił- Zagram najlepiej specjalnie dla Ciebie!- Przytulił mnie od tyłu.
-Ehem..Trzymam Cię za słowo.
Dalszy spacer minął nam na zabawie z Arkiem na placu zabaw. Ludzie dziwnie się na nas patrzyli, gdy razem z Mariuszem zjeżdżaliśmy na zjeżdżalni lub huśtaliśmy się na huśtawkach. Oczywiście Mario miał z tym małe problemy ze swoimi gigantycznymi nogami. Arek jak tylko na nas patrzał to omal nie tarzał się ze śmiechu.
Po jakiś 30min. wróciliśmy do mieszkania. Młody Wlazły pozbierał swoje rzeczy i po pożegnaniu się z rodzicami Mariusza ruszyliśmy w stronę domu. Spojrzałam na zegarek i byłam w szoku gdy zobaczyłam, że jest już 17. Niedługo potem byliśmy już w domu. Zrobiłam nam po herbacie i siedliśmy całą trójką przed TV. Po chwili zadzwonił Mariusza telefon.
-No siema ;)

-.....
-No tak, udało się bez problemów.
-.....
-Pewnie, dobry pomysł. Za chwilę będziemy gotowi.
-....
-No nara.
Spojrzałam wyczekująco na niego a ten tylko się uśmiechnął
-Dobra młodzieży.. Idziemy z Winiarskimi do kina na jakąś bajkę.
-Aleee suuper!!-Krzyknął Arek- A Oliwier też idzie?
-Tak  też idzie więc zmykaj się przebrać w koszulę i jeansy.- Wygonił go.
-Too ja też idę się przebrać- Westchnęłam.
Stałam przed szafą i zastanawiałam się co by tu założyć. Postawiłam na leginsy i przedłużaną koszulę w kratę. Wyszłam z pokoju w tym samym czasie co mężczyźni. Zaśmiałam się na ich widok. Arek miał na sobie niebieskie jeansy, koszulę i na to sweter a jego tata czarne jeansy i też koszulę w kratę tyle że drobniejszą. Usłyszeliśmy dźwięk dzwonka do drzwi więc gotowi poszliśmy w tamtym kierunku.
-No stary.. nareszcie!- Poklepał przyjaciela Winiarski.
-Lepiej późno niż wcale-Wzruszył ramionami.
Po szybkim przywitaniu wszyscy ruszyliśmy w stronę kina. Daleko nie było więc spacerek był wskazany. Szliśmy z Mariuszem bardzo blisko siebie co chwilę ocierając się dłońmi. Trochę przed nami szli Winiarscy żwawo nad czymś dyskutujący. Poczułam jak duża dłoń Mariusza niepewnie chwyta moją. Sekundę później jego palce splotły się z moimi mocno ściskając. Spojrzałam w jego oczy a ten uśmiechnął się szeroko i puścił oczko. Odwzajemniłam uśmiech i ruszyliśmy dalej za rękę. Dogoniliśmy parę przed nami i teraz szliśmy wszyscy razem śmiejąc się ze wszystkiego. Michał chyba nie zauważył naszych splecionych dłoni w przeciwieństwie do Pauliny, która spojrzała na mnie pytająco. Wzruszyłam ramionami i zachichotałam.
W kinie zdecydowaliśmy sie iść na Pingwiny z Madegaskaru. Na sali było dużo osób z dziećmi ale też dużo młodzieży. Film był naprawdę świetny. Śmialiśmy się wszyscy praktycznie ze wszystkiego. Ogólnie humory mieliśmy cudowne. Po seansie poszliśmy jeszcze na pizzę i postanowiliśmy wrócić do domu.
-Mamusiu, Tatusiu..Mogę zostać u Arka na noc?-Zapytał Oliwier
-No nie wiem czy ciocia i wujek się zgodzą- Uniósł brew Michał.
-Tato prawda, że może?- Wtrącił się Arek.
-No pewnie, że może. Nie ma problemu.-Zadowoleni chłopacy pobiegli do Arka pokoju.- Macie noc dla siebie, więc możecie popracować nad rodzeństwem.-Nabijał się.
-Idź ty zboczeńcu- Uderzył go Winiar w ramię na co Maniek nie został dłużny. Po chwili taczali się po ziemi wzajemnie przewracając i próbując założyć różne dźwignie. Patrzałyśmy na nich z Dagmarą jak na wypuszczonych z wariatkowa. Ale z drugiej strony podobała mi się ta przyjaźń jaka między nimi jest. Jeden za drugiego by w ogień skoczył. Ja niestety nigdy nie miałam takich przyjaciół. Ale teraz wiem, że mogę liczyć na Winiarskich jak i na Mariusza.  Z zamyślań wyrwał mnie głos Dagi.
-Jak dzieci...-Westchnęła- Słuchaj.. ty i Mario..coś..ten?
-Nie wiem.. Powiedział wczoraj, że mnie kocha.
-Przecież to widać gołym okiem i ty kochana też go kochasz więc się nie oszukuj.-Popatrzała na mnie poważnie.
-Wiem, ale jak to będzie wyglądać? Przed chwilą się rozwiódł a już znalazł pocieszenie?-W moich oczach zebrały sie łzy.
-Ewelka wiem, że to trudne ale Mario to dobry facet tylko zraniony przez los. W uczuciach zawsze jest szczery. Jak mówi, że Cię kocha to naprawdę tak jest.-Przytuliła mnie.
-Pomyślę nad tym.
-Mam nadzieję, że wybierzesz dobrze.My się już będziemy zbierać skoro mamy noc dla siebie- Puściła mi oczko a ja się zaśmiałam.
Chwilę później już ich nie było. Poszłam do pokoju Arka sprawdzić co robią chłopaki ale oni w spokoju grali sobie na xboxsie. Powiedziałam im, że idę się myć a jak wyjdę to wyłączają grę i idą spać, bo jest już późno. Niechętnie się zgodzili.Stwierdziłam, że wezmę dziś kąpiel długą i relaksującą. Nalałam sobie gorącej wody z różnymi olejkami relaksującymi. Do uszu włożyłam słuchawki a mp3 położyłam na szafce obok. Zamknęłam oczy i odpłynęłam. Nie wiem ile trwał mój błogi stan ale czułam, że ktoś mnie obserwuje. Otworzyłam oczy i ujrzałam Mariusza w ręczniku przepasanym wokół bioder opierającego się o umywalkę i bacznie mnie obserwującego.
-Ty zboczeńcu! Wypad stąd!-Rzuciłam w niego gąbką.
-Wcześnie się skapnęłaś, że tu  jestem.-Odrzucił mi pocisk.
-Zaraz, zaraz! Ile czasu tu stoisz.?-Zmrużyłam oczy
-No wiesz... wziąłem prysznic, ogoliłem się a w tej pozycji stoję jakieś 5min.
Jak to możliwe, ze go nie słyszałam? Aż tak głośno miałam muzykę czy po prostu usnęłam? Nie miałam pojęcia. Zirytowana wygoniłam go z łazienki, umyłam się na szybko i wyszłam. Zajrzałam do pokoju chłopaków ale oni smacznie spali co mnie zdziwiło. Udałam się do sypialni i położyłam. Po chwili poczułam jak ktoś przytula się do moich pleców. Ten zapach poznam wszędzie.
-Dobranoc, kochanie- Wyszeptał i pocałował delikatnie w policzek.
Moje kąciki ust nieznacznie uniosły się do góry a w brzuchy było stado motyli. Nie odpowiedziałam nic. Minutę później już usnęłam. 


 *****

 Ech.. Nic mi nie idzie w pisaniu ostatnio ;((
Mariusza czeka mecz.. jak myślicie co powie mu Ewelina? A czym pochwali się Mariusz?

Pojawiła się nowa ankieta, zapraszam do głosowania ;)
 I proszę o komentarze ;) To naprawdę motywuje ;)

5 komentarzy = następny ;)

piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 6

Powstała nowa zakładka INFORMOWANI i mam wielką prośbę. Dawajcie tam swoje linki do blogów na których mam was informować ;)
***
Miesiąc zleciał jak z bicza strzelił. Mariusz wyleczył kontuzje i z moją pomocą szybko wrócił na boisko. Razem z Arkiem cały czas mieszkają u mnie co mi w ogóle nie przeszkadza. Paulina była kilka razy chcąc odzyskać Wlazłego dużego i małego. Ale cóż.. Mario nie chce jej znać a Arek stanowczo powiedział, że woli zostać z tatą. Od naszej pierwszej wspólnej nocy nie zdarzyło się już nic. Maniek uszanował moją prośbę i nie próbuje niczego więcej.Rozprawa rozwodowa ma być w sobotę a w niedziele wielki finał plusligi! Skra Bełchatów zmierzy się z Asseco Resovią Rzeszów. Dzisiaj mamy piątek. Mariusz od rana na niczym się nie może skupić i ogólnie chodzi cały czas zamyślony.
-Zbieraj się. Jedziemy na cały dzień za miasto.!-Powiedziałam siadając obok niego na sofie.
-Ewelina, naprawdę nie mam ochoty nigdzie dziś wychodzić.- Zirytował się
-Ale ja nie pytam czy masz ochotę! Arek jest u dziadków a my nie będziemy siedzieć bezczynnie w domu.
-Ech.. no niech Ci będzie...-Zrezygnowany westchnął- A co będziemy robić?
-Zobaczysz nie będziesz żałować.- Poklepałam go po ramieniu.-Masz 10min.
Wstałam i opuściłam salon. Udałam się do sypialni sie przebrać. Zważając na swoje plany postawiłam się nie stroić i ubrałam się tak:Tu  Szybko jeszcze po tuszowałam rzęsy, spakowałam torebkę i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.
-Gotowy?
-Nom.
-Kurde Mariusz.. rozchmurz się! Wygrasz tę sprawę z palcem w nosie.!-Zaśmiałam się.
-Niby tak.. ale i tak sie boję.
Westchnęłam i wyszliśmy z mieszkania. Usiadłam na miejscu pasażera a obok mnie Mariusz. Wykonałam jeszcze na szybko telefon, czy wszystko jest aktualne oraz, że będziemy za ok. 1h. Wpisałam w nawigacje adres i ruszyliśmy. Wlazły nie był by sobą gdyby podczas drogi nie pytał dokąd jedziemy ale ja milczałam.
Im bliżej byliśmy miejsca tym bardziej się stresowałam. W końcu dojechaliśmy na miejsce.
-Chyba sobie żartujesz!?- Prawie krzyknął kiedy zobaczył gdzie jesteśmy.
-Oj nie przesadzaj.- Zaśmiałam się- Fajna przygoda chodź.
Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego kumpla. Przywitałam się z nim buziakiem w policzek i przedstawiłam Mariusza.
-No to jak...? Gotowi na skok ze spadochronem?-Zapytał.
-Tak-Powiedziałam w tym samym momencie co Mario powiedział nie. Kamil zaśmiał się z nas i ruszył w stronę samolotu.
-Więc tak.. teraz zostawiam was pod opieką instruktora.Życzę wam miłego lotu i mam nadzieje że zapamiętacie to na zawsze-Powiedział i odszedł. Instruktor zapoznał nas ze wszystkimi procedurami i ogólnie na czym to będzie polegać. Po krótkim szkoleniu teoretycznym wsiedliśmy na pokład samolotu, gdzie zostaliśmy przygotowani do skoku. Założyliśmy specjalne ubrania i zostaliśmy do siebie przyczepieni. Po chwili poczuliśmy jak samolot wzbija się w powietrze.
-Nie wieżę, że to zrobimy.- Pierwszy raz odezwał się Mariusz.
-Przynajmniej na chwilę zapomnisz o wszystkim-Zaśmiałam się i spojrzałam na niego.
-Dziękuję. Za wszystko-Przytulił mnie.
-Znajdujemy się na odpowiedniej wysokości. Jesteście gotowi?-Zapytał instruktor.
Oboje pokiwaliśmy głowami na znak że jesteśmy gotowi. Drzwi samolotu się odsunęły a my spojrzeliśmy w przepaść. Spojrzałam na Mariusza i bez niczego wpiłam się w jego usta. Zszokowany odwzajemnił pocałunek. Nim się spostrzegliśmy zostaliśmy wypchnięci z samolotu. Zaczęłam piszczeć ale po chwili się ogarnęłam. Kiedy tak spadaliśmy w dół czułam się wolna jak ptak. Widoki były nieziemskie. Po chwili poczułam lekkie szarpnięcie i otworzył się spadochron. Teraz spadaliśmy powoli. Mariusz ciągnąc za linki kierował nasz lot lecąc za instruktorem.
-Jesteś niesamowita!- Wykrzyknął.
-Tak wiem!
Po jakieś godzinie kiedy już wylądowaliśmy i zostaliśmy odpięci od wszystkich sprzętów rzuciłam się na szyję Mariuszowi.
-Nie wierzę, że to zrobiliśmy!-Powiedział w moje włosy
-Szczerze to ja też!-Zaśmiałam się- Ale nie żałujesz?
-No coś ty..! Z chęcią bym to powtórzył.
-Hm.. Cieszę się bardzo, bo następne na mojej liście jest skok na bungee.
-Masz taką listę?-Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Mam i każdy punkt z tej listy zrealizujemy razem!-Dźgnęłam go w żebra.
-Jeżeli ma to wyglądać tak jak dziś to się zgadzam bez niczego.
-Cieszę się.. Obiecuję, że nudzić się nie będziesz.
Ruszyliśmy w stronę samochodu, który miał nas odwieźć z powrotem do ośrodka. Kiedy byliśmy już na miejscu na szybko podziękowałam kumplowi i obiecałam że będziemy w kontakcie. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Po drodze zatrzymaliśmy się na jakiejś łące z niewielką rzeczką po środku. Ruszyliśmy na spacer wzdłuż jej brzegu. W pewnym momencie Mariusz zatrzymał się przede mną, spojrzał głęboko w oczy i powoli zaczął zbliżać swoją twarz do mojej.
-Mariusz..-Nie pozwolił mi dokończyć. Pocałował mnie najpierw delikatnie ale nie widząc mojego oporu pogłębiał pocałunek.Nie chciałam tego przerywać. W moim brzuchu czułam stado motyli.
-Zależy mi na tobie.-Powiedział prawie niesłyszalnie.
-Mi na Tobie też.. nawet nie wiesz jak bardzo.. ale nie wiem czy chce się teraz angażować.- Z moich oczu zaczęły płynąc łzy. Starł je kciukiem i zmusił bym spojrzała mu w oczy.
-Będę czekał, aż będziesz gotowa. Rozumiem, że może Ci przeszkadzać to że mam syna i żonę od jutra mam nadzieje byłą żonę ale naprawdę zrobię wszystko, żebyśmy byli szczęśliwi. Odkąd pojawiłaś sie w moim życiu wszystko wywróciło się do góry nogami. Zrozumiałem wiele rzeczy. Dzięki Tobie zrozumiałem, że nie nie kocham Pauliny a będąc z nią ranię syna którego bardzo kocham. Dzięki Tobie znów zacząłem się uśmiechać i cieszyć z życia. Jak nie wierzysz możesz zapytać każdego. Kocham Cię Ewelina. Poczekam i zrobię wszystko, żebyś ty mnie również pokochała.
-Daj mi czas na przemyślenie- Z moich oczu płynęło coraz więcej łez.
-Dam Ci go tyle ile potrzebujesz.-Uśmiechnął się.

********
Przepraszam za to na górze ale mam totalny brak weny ;(
Obiecuję poprawę! :D
Jak myślicie? Ewelina da mu szansę?
Komentujesz=Motywujesz! Naprawdę!

Zapraszam również tutaj!
http://milosc--jest-jak-narkotyk.blogspot.com/
Warto naprawdę :D

sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 5

Po powrocie do domu wszystko opowiedziałam Mariuszowi. Był zdenerwowany ale także się obwiniał, że wcześniej tego nie zauważył. Arek poszedł wcześniej spać a my z Mariuszem siedzieliśmy przed telewizorem. Z jego kolanem jest dobrze.. To tylko lekkie skręcenie, więc jeżeli będzie je oszczędzał wróci do gry w ciągu tygodnia. Oczywiście jako fizjoterapeuta postanowiłam mu pomóc i wprowadziłam delikatne ćwiczenia.
-Chodź my spać.- Wyłączyłam TV i wyciągnęłam do niego rękę.
-Mhm.. To Dobranoc.- Zaczął układać się na sofie.
-Głuptasie..Chodź ze mną do sypialni a nie się będziesz tutaj cisnąć.- Zaśmiałam się i pociągnęłam za rękę. Zaskoczony spojrzał na mnie ale posłusznie po kuśtykał za mną. Udałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i przebrałam w piżamę. Gotowa ruszyłam do sypialni a po mnie łazienkę zajął Mario.
Wrócił po 10min. i położył obok mnie. Widziałam w jego oczach nie pewność. Przybliżyłam się do niego i położyłam głowę na klatce piersiowej. Objął mnie swoimi długimi rękoma i mocniej przytulił. Z uśmiechem na twarzy zamknęłam oczy.
-Umówiłem się z prawnikiem-Odezwał się w pewnym momencie- Chce rozwodu z winy Pauliny.
-A co z Arkiem?- Zapytałam.
-Naturalnie będę o niego walczył.-odpowiedział pewny siebie- oraz chce ograniczyć jej prawa rodzicielskie. Pójdziesz ze mną jutro rano do tego lekarza? Zrobimy obdukcje.-w jego głosie słychać było cierpienie.
-Misiek pewnie, że pójdę! Pomogę Ci we wszystkim. Nawet nie wiesz jaka jestem z Ciebie dumna.-Jeszcze mocniej go przytuliłam.
-Wiem, dziękuję- pocałował mnie we włosy- Jutro wieczorem chciałbym wrócić do mieszkania i zabrać z niego nasze rzeczy. Pauliny raczej nie będzie w domu więc pójdzie szybko.
-A gdzie zamieszkacie?
-Myślałem o tym, żeby Arka zawieźć do moich rodziców a ja bym jakiś pokój w hotelu wynajął i w miedzy czasie czegoś szukał.
-Zamieszkajcie ze mną.- Podniosłam się i spojrzałam mu w oczy.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.. nie chce Ci się narzucać.-Skrzywił się.
-Proszę, i tak mieszkam sama a tak to przynajmniej będzie wesoło- Uśmiechnęłam się.
-Ale pod jednym warunkiem!-Zaśmiał się.
-Zgadzam się na wszystko!- Położyłam się na boku podpierając ręką głowę.
-Będę dokładał się do rachunków, jedzenia i innych rzeczy- Położył się w tej samej pozycji.
Nie mogłam przestać patrzeć mu w oczy. Były hipnotyzujące. Położył swoją dłoń na moim policzku odgarniając zabłąkany kosmyk włosów. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Podniósł się i zawisł nade mną. Nie byłam pewna czy robię dobrze ale powiem szczerze. Brakowało mi seksu. Od dobrych 3lat nie byłam w związku z żadnym facetem.
-Mogę?-Wyszeptał przy moich ustach. Nie odpowiedziałam nic. Wpiłam się w jego usta całując namiętnie. Nasze języki toczyły ze sobą wojnę.- Nawet nie wiesz jak tego pragnąłem- Powiedział, gdy oderwał się ode mnie.
-Kochajmy się Mariusz. Tylko proszę nie rób sobie nadziei. Nie chce się wiązać póki jesteś żonaty.- Stwierdziłam pewnie.
-Obiecuję!- I znów wpił się w moje usta. Moje ręce powędrowały pod jego koszulkę, której szybko się pozbyłam. Moje oczy się zaświeciły na widok jego klaty. Widząc moją minę roześmiał się na głos- Lata na siłowni zdały efekt.- Poruszył brwiami. Wrócił do wcześniejszej czynności. Schodził pocałunkami coraz niżej. Zdjęłam szybko swój t-shirt. Niepewnie chwycił w dłonie moje piersi. Zaczął ssać i przygryzać sutki a ja wiłam się i jęczałam. Chwilę później przejęłam kontrolę przewracając go na plecy. Usiadłam na jego kroczu zataczając kółka. Czułam jego erekcje co jeszcze bardziej mnie zachęcało.Pocałowałam go w usta, schodząc coraz niżej. Zatrzymałam się przy gumce od spodni. Spojrzałam na niego, miał zamknięte oczy. Zdjęłam po woli spodnie wraz z bokserkami. Tym razem to on odwrócił mnie na plecy. Pozbył się mojej dolnej bielizny.
-W szafce jest prezerwatywa. Załóż proszę.- Wyszeptałam.
Chwilę później wchodził we mnie powoli. Z czasem jego ruszy stały się szybkie i stanowcze. Kiedy tylko zaczęłam jęczeć pocałował mnie. Było mi nieziemsko. Nie sądziłam, że może być aż tak dobry w te klocki.
Szczytowaliśmy w jednym czasie namiętnie się całując. Po wszystkim opadł obok mnie i spojrzał w oczy.
-Dziękuję, było wspaniale.- Wychrypiałam
-To ja dziękuję. Potrzebowałem tego.
-Ja też.- Zaśmiałam się.
Wstałam z łóżka i się ubrałam. Rzuciłam Mariuszowi bokserki i spodenki. Z powrotem położyłam się obok.
-A koszulka?- Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Nie!- Zbulwersowałam się i przytuliłam do klatki piersiowej. Zaśmiał się głośno. Po chwili oboje odpłynęliśmy w krainę Morfeusza.

Rano obudził nas Arek wskakując na nasze łóżko. Otworzyłam leniwie oczy a młody wcisnął się miedzy nas.
W rączkach trzymał foliową paczuszkę. Gdy tylko się zorientowałam co to jest oczy omal nie wyszły mi na wierzch.
-Tatusiu co to jest?- Zapytał. Mariusz spojrzał najpierw na mnie zmieszany a później na Arka. Wziął mu z rąk opakowanie i schował pod poduszkę.
-Trutka na bociany. Nie dla dzieci.-Pstryknął go w nosek a ja omal nie wybuchnęłam śmiechem
-A jak się tego używa? Ja też chcę.-Oburzył się.
-Synek, porozmawiamy o tym jak będziesz starszy.- Poczochrał mu włosy.
-Ale obiecujesz?- Spojrzał na niego oczami ze shreka.A ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
-Jeszcze będziesz uciekał od tej rozmowy ale obiecuję!-Również się zaśmiał. Arek już nic nie powiedział tylko leżał patrząc to na mnie to na Mariusza. Po około 10min. znów zadał pytanie.
-A skąd się biorą dzieci?- Spojrzał tym razem na mnie. A ja nie wiedząc co powiedzieć szukałam ratunku w Wlazłym, który tylko wzruszył ramionami. Spiorunowałam go wzrokiem. Westchnęłam i odpowiedziałam.
-Widzisz Aruś.. Jeżeli dwoje dorosłych osób się kocha to decydują się mieć dzieci.-Modliłam się żeby nie ciągnął dalej tego tematu.
-A w jaki sposób?-Ech... i co ja mam powiedzieć?!
-A jak myślisz?- Spojrzałam na niego.
-No mi się wydaje, że to bocian je przynosi.-Uśmiechnął się.- Ale tatuś powiedział że to fioletowe opakowanie to trutka na bociany-Zasmucił się- Czyli nie będę miał rodzeństwa?-W jego oczach pojawiły się łzy. Przytuliłam go mocno do siebie i spojrzałam na rozbawionego tą całą sytuacją Mariusza.
-Synu. Chciałbym z Tobą porozmawiać o czymś.- Zmienił ton na poważny. Już wiedziałam czego ma dotyczyć ta rozmowa. Mały oderwał się ode mnie i usiadł patrząc na tatę.-Widzisz my z mamusią nie dogadujemy się ostatnio. Czasami się tak zdarza. Dlatego chciałbym się wyprowadzić z domu i wprowadzić tutaj razem z Tobą. Ale pamiętaj, że mama i ja zawsze będziemy Cię kochać- Plątał się Mariusz.
-Czyli zamieszkamy z ciocią?-Przytakneliśmy- I mama już nie będzie na mnie krzyczeć i szarpać?
-A często to robi?-Zainteresował się.
-Czasami.. -Posmutniał.- Wiesz tatusiu.Będę szczęśliwy tam gdzie ty.-Przytulił sie do jego szyi. Z moich jak i Mariusza oczu popłynęły łzy- Kocham Cię.- Dał mu buziaka w policzek i uciekł chyba do łazienki.
Spoglądałam na niego i widziałam jak  nie może opanować płaczu. Przytuliłam się mocno do niego.
-Masz mądrego syna Mariusz- Powiedziałam przez łzy.
-To prawda.. Ale o tym bocianie poszalał- Zaśmialiśmy się obydwoje.- Idź do łazienki a ja zrobię śniadanie.- Pocałował mnie w policzek i wyszedł z sypialni.
Po ogarnięciu wszystkiego rano ruszyliśmy do szpitala. Na szczęście był ten sam lekarz co wczoraj więc gdy nas tylko zobaczył od razu wiedział o co chodzi. Po 30 minutach odpuściliśmy szpital. Byłam zadowolona z opinii jaką wystawił doktor. To zwiększało szanse na zdobycie praw rodzicielskich. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie. Podrzuciłam Mariusza do kancelarii a sama razem z Arkiem udałam się na czekoladę i cicho.
-Ciocia.. a ty kochasz mojego tatę?- Zpytał Arek, gdy byliśmy już w kawiarni
-Misiu, nie wiem czy kocham ale na pewno bardzo lubię.- Powiedziałam zgodnie z prawdą
-Bo tata już nie kocha mamy, czy to prze ze mnie?- Posmutniał
-Nie wolno Ci tak nawet myśleć! Tatuś po prostu nie dogaduje się już z mamą tak jak kiedyś.- Nie wiedziałam jak mam mu to wytłumaczyć.- A ty nie masz tutaj nic wspólnego.- Pocałowałam go w czoło.
Odpuścił i już o nic więcej nie pytał. Kilkadziesiąt minut później zadzwonił Maniek, że jest już po spotkaniu. Podałam mu miejsce, gdzie jesteśmy i czekaliśmy, aż się zjawi. Przyszedł po około 10minutach z dużym uśmiechem na twarzy. Od razu wiedziałam, że spotkanie poszło po jego myśli.
-Opowiadaj.
-Powiedział, że mam duże szanse na przyznanie praw rodzicielskich ale sędzia może się czepiać tego, że jestem siatkarzem i spędzam czas tak jakby na walizkach-Tutaj się skrzywił- Powiedziałem, ze w czasie kiedy mam mecz po za Bełchatowem Arkiem możesz się zająć ty lub dziadkowie więc powiedział, że to dobry pomysł.A tak to złożył pozew rozwodowy, który Paulina powinna dostać na dniach.- Uśmiechnął się szeroko.
-No to się cieszę!- Przytuliłam go delikatnie.
Od naszej nocy zachowujemy się normalnie. Mariusz chyba zrozumiał mój przekaz w nocy na co byłam zadowolona. Po chwili wyszliśmy z kawiarni i wpadłam na pomysł, żeby zaprosić na kolacje Winiarskich. Mario przystał na tę propozycję i od razu zadzwonił. Bez niczego się zgodzili. Udaliśmy się więc na obiad, którym były frytki i hamburger.. tak tak wiem nie zdrowo ale nie mogłam się im oprzeć, gdy tak ładnie prosili. Kiedy wracaliśmy do domu wstąpiliśmy do mieszkania Pauliny. W czasie kiedy Mariusz się pakował ja wzięłam Arka i poszliśmy zrobić zakupy do pobliskiego marketu. Pomyślałam, że na kolacje zrobię Lazanie. Po kupieniu wszystkich potrzebnych składników ruszyliśmy z powrotem do samochodu. W tym samym czasie Mario wyszedł z torbami. Uśmiechnęłam się i pomogłam mu to załadować do bagażnika.
-No to synek.Zaczynamy nowy etap w naszym życiu!- Przybił pionę z Arkiem. A ja się zaśmiałam i ruszyliśmy w do naszego wspólnego już mieszkania.
Wieczorem kiedy wszystko było już gotowe czekaliśmy tylko na rodzinę Winiarskich. Na szczęście nie trwało to długo, bo zdążyłam się przebrać i uslyszałałam dźwięk dzwonka do drzwi. Ruszyłam więc w tamtym kierunku. Przywitałam się ze wszystkimi i zaprosiłam ich do stołu. Po przywitaniu Wlazłych z Winiarskimi zaczęliśmy jeść. Wszyscy chwalili mój posiłek na co byłam bardzo zadowolona. Po skonsumowaniu udaliśmy się do salonu a dzieci do pokoju w którym spał Arek dzisiejszej nocy, Mieli tam trochę zabawek, które przywieźliśmy z tamtego mieszkania.
-Złożyłem papiery rozwodowe i będę walczył o ograniczenie praw rodzicielskich Paulinie- Odezwał się w końcu Mariusz.
-Boże nareszcie poszedłeś po rozum do głowy.- Poklepał go po plecach Michał.
W wesołej atmosferze spędziliśmy resztę wieczoru. Stwierdziliśmy,że napijemy się wina a Winiarscy zostaną u nas na noc. Ja kolejną noc miałam spać z Mańkiem co mi w ogóle nie przeszkadzało. Ale stwierdziłam, że już do niczego między nami nie dojdzie. Po pół nocy każdy rozszedł się do swoich sypialni.
-Ewelcia..śpisz?- Wyszeptał mi do ucha
-Nie, a co się dzieje?-Zmartwiłam się.
-Kolano.. boli.. bardzo- jękał. A ja w tym momencie miałam ochotę strzelić sobie w łeb! Ze skręconym kolanem zrobił dzisiaj taki maraton.
-Pokaż.- Podwinęłam kołdrę i zobaczyłam, że jest bardzo mocno spuchnięte.-Jezu.. poczekaj chwilę.- Wybiegłam z sypialni i pobiegłam do kuchni. Z apteczki wyciągnęłam Altacet i bandaż elastyczny do tego wzięłam tabletkę przeciw bólową i wodę. Z całym ekwipunkiem ruszyłam do sypialni. Wskoczyłam na łóżko dałam mu tabletkę i wodę a sama zajęłam się kolanem. Wycisnęłam połowę żelu i rozprowadziłam po kolanie nie wcierając, ponieważ miał być to okład. Owinęłam bandażem i położyłam się obok. Po kwadransie ból zaczął mu trochę przechodzić więc oddałam się do krainy morfeusza.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest 5 ;)
Zapraszam również
http://milosc--jest-jak-narkotyk.blogspot.com/
Conte, Wrona i Skra Bełchatów. :)

środa, 18 lutego 2015

Rozdział 4

Od pamiętnego dnia minął już tydzień. Ja krążyłam między uczelnią a domem czasami Winiarski mnie namówił żebym przyszła do nich na trening.  Spotkałam się z Arkiem za którym bardzo się  stęskniłam oraz poznałam Oliwiera fajny dzieciak. Niestety z Wlazly nie odzywa się do mnie od tamtej kłótni. Jedyne krótkie,, cześć,,  od Arka dowiedziałam się że całymi dniami chodzi smutny i mało się odzywa.   Nadeszła sobota czyli mecz ćwierćfinałowy z Politechnika Warszawska. Oczywiście wybieram się po kibicować skrzatom. Od rana ogarnęłam trochę mieszkanie, poodkurzałam, po wycierałam kurze i zrobiłam pranie. O 16 zaczęłam się zbierać. Zrobiłam lekki makijaż oraz Ubrałam się .  Ze względu na nasze relacje zdecydowałam się nie brać koszulki od Wlazlego.   Z domu wyszłam pół godziny później. Na hale pojechałam autobusem, po okazaniu biletu weszłam do środka i zajęłam swoje miejsce. Po 15 minutach mecz się rozpoczął. Od początku seta szli łeb w łeb. Politechnika grała naprawdę na wysokim poziomie. Pierwszy set zakończył się po walce na przewagi z niekorzyścią niestety dla Bełchatowa. Widziałam, że trener nie jest zadowolony zresztą sami zawodnicy też. Rozejrzałam się wokół sali i na miejscu gdzie siedziałam nie mając biletu zobaczyłam Paulinę. Zdziwiła mnie jej obecność ale chyba robiła to dla Arka, bo wcale nie była zainteresowana meczem. Po chwili zaczął się drugi set. Chłopaki poprawili swoją grę i już nie popełniali tylu błędów.  W pewnym momencie skupiłam się na grze Mariusza. Kończył wszystkie piłki z dużą siłą ale nie uśmiechnął się ani razu. Brakowało mi go przez ten tydzień. Ktoś inny by powiedział, że nie można się przyzwyczaić do kogoś w tak krótkim czasie. Zdecydowanie się z tym nie zgodzę! Przez te kilka dni spędzonych z nim zapominałam o wszystkim. Nawet się nie spostrzegłam a było już 24;23 dla Bełchatowa.  Zagrywa Śliwka, przyjęcie Michała, rozegranie Uriarte na prawą stronę i piękny atak z drugiej linii Wlazłego. Nagle cała hala zamiast się cieszyć zamarła. Spojrzałam na parkiet i widziałam leżącego Mańka trzymającego się za kolano. W moich oczach zebrały się łzy. Od razu zjawił się przy nim sztab medyczny i wynieśli go z hali. Mój wzrok spotkał się z Winiarskim, który ruchem głowy skinął mi na wyjście z hali. Niewiele myśląc zebrałam swoje rzeczy i wybiegłam na korytarz. Rozejrzałam się wokół i zauważyłam Michała podbiegłam do niego.
-Zanieśli go do szatni.Idź do niego on Cię potrzebuje- Powiedział.
-Ale przecież on się do mnie nie odzywa!
-Ewelina.. Uspokój się-Chwycił mnie za ramiona- Idź do niego.
-Nie wpuszczą mnie przecież!- Westchnęłam
-Powiedz kim jesteś to powinni Cię wpuścić- Uśmiechnął się i popchnął w kierunku szatni. Ruszyłam korytarzem i stanęłam przed drzwiami za którymi słychać były krzyki. Nacisnęłam klamkę i powoli otworzyłam drzwi.
-Słuchamy panią!-Krzyknął lekarz a wszystkich wzrok utkwił we mnie.
-Dzień dobry.. Ewelina jestem.-Posłałam im delikatny uśmiech.-Ja..
-A tak! Słyszałem o Tobie dużo- Zaśmiał się- Dobrze, że jesteś może ty mu przemówisz do rozumu.-Spojrzał znacząco na kontuzjowanego- Musi jechać do szpitala lecz on się upiera, że sobie kurwa na boisko pójdzie- irytował się coraz bardziej.
-Zostawcie nas panowie jak możecie.- Spojrzałam na nich. Nie odpowiedzieli nic. Westchnęli tylko pod nosem i wyszli z szatni. Nie wiedziałam jak mam się zachować w stosunku do Mariusza ale to on pierwszy się odezwał.
-Czego chcesz?
-Może w końcu pogadać?-Powiedziałam z ironią.
-A mamy o czym?-Obdarzył mnie spojrzeniem.
-Kurwa Mariusz zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko.! To, że powiedziałam Ci prawdę, której widocznie nikt wcześniej nie potrafił nie znaczy, że masz się obrażać na cały świat. Ale powiem Ci jedno. Sama wychowywana byłam w takiej rodzinie jaką teraz ty tworzysz z Pauliną. Ciągłe kłótnie, wyzywanie i tego typu rzeczy. I wiesz co Ci powiem?! Kiedy dowiedziałam się, że moi rodzice się rozstają byłam najszczęśliwsza na świecie!- W moich oczach było coraz więcej łez.- Dlatego kurwa zrób coś, żeby ten chłopczyk o blond włosach w końcu przestał cierpieć, żeby w końcu przestał być  przerzucany między Tobą a twoją żoną.!- Mówiłam przez płacz. On milczał i tępo wpatrywał się w sufit. Oczy coraz bardziej mu się szkliły.
-Nie rozumiesz, że boję się rozwodu? Nie mam szans, żeby sąd przyznał mi prawa rodzicielskie!- Dopiero teraz zrozumiałam czego tak naprawdę się boi. Nie chce stracić syna. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam.
-Zrobimy wszystko, żebyś go nie stracił Mariusz. Pomogę Ci -Spojrzałam mu w oczy.
-Dziękuję i przepraszam!-Uśmiechnął się delikatnie- Tęskniłem za Tobą! To był najgorszy tydzień w moim życiu.- Westchnął i oparł swoje czoło o moje.
-Ja też tęskniłam- Odpowiedziałam.
-A teraz pójdę po lekarza a ty wyrazisz zgodę na badania w szpitalu.- Powiedziałam
-Ale nic mi nie jest-Zaprzeczył
-Mario czemu ty jesteś taki uparty.- Załamałam się- Skoro nic Ci nie jest to zrobią badania i wrócisz do domu. Za  chwilę gracie w półfinałach a później finały a myślę, że chcesz w tych meczach zagrać- Spojrzałam na niego wyczekująco.
-No raczej, że chce!- Omal nie krzyknął
-Dlatego lepiej mieć pewność, ze nic z kolanem nie jest.- Zaśmiałam się.
-Ech.. no niech Ci będzie.-Odburknął. Poczochrałam mu włosy i wyszłam z szatni. Idąc korytarzem widziałam dr. Łucarz i fizjoterapeutę Woźniaka obok automatów z napojami.
-Mario zgodził się na badania- Uśmiechnęłam się.
-Dziewczyno jesteś skarbem!-Z radości pan Wojtek pocałował mnie w policzek. Zaśmiałam się pod nosem. W czasie kiedy lekarz z fizjoterapeutą poszli do Wlazłego ja udałam się na chwilę na halę. Na tablicy wyników było 24;18 dla Bełchatowian i nasza zagrywka. Za linię końcową poszedł Conte. Po gwizdku uderzył z całej siły w piłkę i tak jest! AS serwisowy, Na hali wybuchła wrzawa. Wygraliśmy 3;1 z Politechniką i gramy w półfinałach.  Spojrzałam jeszcze na Winiarskiego i posłałam mu duży uśmiech i okejkę. Chyba zrozumiał mój przekaz, bo odwzajemnił uśmiech i pobiegł do Dagmary. Opuściłam halę i czekałam koło wyjścia na Wlazłego. Zamiast niego usłyszałam czyjeś kłótnie. Obróciłam się w lewo i zobaczyłam Arka z Pauliną
-Ale ja chce do taty..-Płakał i wyrywał się mały.
-Nie obchodzi mnie co chcesz gówniarzu- Krzyknęła na niego. Arek wyrwał się z całej siły i uciekł.
Ruszyłam za nim. Szybko go dogoniłam i złapałam za rączkę.
-Aruś.. spokojnie- Przytuliłam go.
-Ciocia..jaa ch..chce do ta..tatusia- Mówił między płaczem
-Pojdziemy do taty ale nie płacz już.- W tym samym momencie podeszła do nas Paulina
-Zostaw go ty zdziro- Chciała wyrwać młodego.
-Po pierwsze nie jesteśmy na Ty, po drugie nie wydaje mi się, żeby Arek chciał z panią iść, po trzecie jest pani przy dziecku więc proszę się liczyć ze słowami- Powiedziałam do niej.
-A kim ty jesteś, żeby mówić mi co mam robić? To że puściłaś się z MOIM mężem nie znaczy, ze możesz robić co chcesz.- Krzyknęła na mnie- Arek idziemy- Szarpnęła z całej siły jego rączkę.
-Ja zostaje z ciocią! Nie chce Cię już!- Oburzył się mały.
-A róbcie se co chcecie!- Machnęła ręką i odeszła. Spojrzałam na małego, który trzymał się za rączkę.
-Ciocia boli..- zaszlochał.
-Spokojnie smyku. pokaż- chwyciłam jego rączkę i obejrzałam.- Niedobrze-mruknęłam pod nosem tak żeby on nie usłyszał. Wzięłam go na ręce i ruszyliśmy do wyjścia. W tym samym momencie korytarzem szedł Mariusz podpierając się na kulach.
-Arek?-Zdziwił się. -Co się stało synu- Zapytał kiedy spojrzał na jego twarz.
-Tato.. ja nie chce wracać do mamy- Załkał. Mario spojrzał na mnie pytającym wzrokiem a ja wzruszyłam ramionami.
-Słuchaj.. z Arkiem trzeba by jechać do lekarza z ręką- Powiedziałam po cichu- Zajmę się tym a resztę opowiem Ci później. Jak coś to się zdzwonimy ok?- Posłałam mu znaczący wzrok
-No jasne nie ma sprawy. Dziękuję.-posłał mi uśmiech.
Po 30minutach byłam razem z Młodym na poczekalni czekając na lekarza. W międzyczasie rozmawiałam z Arkiem.
-Misiu a mamusia to często Cię tak szarpie?- Spokojnie zadałam mu pytanie.
-Czasami tylko jej się zdarzy-Zasmucił mnie-Ale kilka dni temu jak była bardzo zła to.. to..- Rozpłakał się.
-Aruś, musisz mi powiedzieć prawdę- Uklęknęłam przed nim. Spojrzał na mnie ale to co zobaczyłam po chwili wcięło mnie w ziemie. Podwinął koszulkę do  góry i odwrócił się do mnie plecami. Zobaczyłam dużego siniaka.
-Jezus Arek.. co się stało?- Wystraszona chwyciłam go za ręce.
-No bo.. ja nie chciałem jeść szpinaku i mama się zdenerwowała i uderzyła... -W tym samym momencie podszedł do nas lekarz. Zaprosił nas do gabinetu, wyjaśniłam co się stało a on obejrzał rączkę.
-To na szczęście nie jest nic poważnego. Chłopczyk ma naciągnięty mięsień nadgarstka-Tłumaczył- Nic nie trzeba z tym robić ale niech chłopak oszczędza rączkę-Uśmiechnął się.
-Uf.. to dobrze..-Odetchnęłam z ulgą.- A jeszcze mam pytanie doktorze.-Zaczęłam nieśmiało- Widzi pan, bo jego matka no nie zajmuje się nim za dobrze..a dziś na korytarzu Arek przyznał mi się, że go uderzyła mocno na skutek czego ma siniaka na barku.Czy jak by była potrzebna obdukcja mogę się do pana zgłosić?
-No to nie dobrze..-Zmieszał się- Powiem tak, teraz powinienem zgłosić tę sprawę do specjalnych instytucji ale wieżę, że nie zostawi pani tego bez konsekwencji.Naturalnie pomogę pani ale na takie badanie musi wyrazić zgodę przynajmniej ojciec.-Powiedział poważnie-Ja udam, że tej rozmowy nie było ale jak będzie trzeba to oczywiście proszę się tu pojawić.
-Jest pan aniołem- Uścisnęłam mu rękę- Dziękuję i do widzenia- Pożegnaliśmy się i wyszliśmy ze szpitala. Arek miał już trochę lepszy humor co mnie także cieszyło. Zadzwoniłam jeszcze do Mańka co u niego ale dowiedziałam się tyle, że ma lekko podkręcone kolano czyli nic takiego. Powiedziałam mu, że ma jechać do mnie do mieszkania a my będziemy za góra 30 min.

****

Zapraszam
http://milosc--jest-jak-narkotyk.blogspot.com/