piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 6

Powstała nowa zakładka INFORMOWANI i mam wielką prośbę. Dawajcie tam swoje linki do blogów na których mam was informować ;)
***
Miesiąc zleciał jak z bicza strzelił. Mariusz wyleczył kontuzje i z moją pomocą szybko wrócił na boisko. Razem z Arkiem cały czas mieszkają u mnie co mi w ogóle nie przeszkadza. Paulina była kilka razy chcąc odzyskać Wlazłego dużego i małego. Ale cóż.. Mario nie chce jej znać a Arek stanowczo powiedział, że woli zostać z tatą. Od naszej pierwszej wspólnej nocy nie zdarzyło się już nic. Maniek uszanował moją prośbę i nie próbuje niczego więcej.Rozprawa rozwodowa ma być w sobotę a w niedziele wielki finał plusligi! Skra Bełchatów zmierzy się z Asseco Resovią Rzeszów. Dzisiaj mamy piątek. Mariusz od rana na niczym się nie może skupić i ogólnie chodzi cały czas zamyślony.
-Zbieraj się. Jedziemy na cały dzień za miasto.!-Powiedziałam siadając obok niego na sofie.
-Ewelina, naprawdę nie mam ochoty nigdzie dziś wychodzić.- Zirytował się
-Ale ja nie pytam czy masz ochotę! Arek jest u dziadków a my nie będziemy siedzieć bezczynnie w domu.
-Ech.. no niech Ci będzie...-Zrezygnowany westchnął- A co będziemy robić?
-Zobaczysz nie będziesz żałować.- Poklepałam go po ramieniu.-Masz 10min.
Wstałam i opuściłam salon. Udałam się do sypialni sie przebrać. Zważając na swoje plany postawiłam się nie stroić i ubrałam się tak:Tu  Szybko jeszcze po tuszowałam rzęsy, spakowałam torebkę i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.
-Gotowy?
-Nom.
-Kurde Mariusz.. rozchmurz się! Wygrasz tę sprawę z palcem w nosie.!-Zaśmiałam się.
-Niby tak.. ale i tak sie boję.
Westchnęłam i wyszliśmy z mieszkania. Usiadłam na miejscu pasażera a obok mnie Mariusz. Wykonałam jeszcze na szybko telefon, czy wszystko jest aktualne oraz, że będziemy za ok. 1h. Wpisałam w nawigacje adres i ruszyliśmy. Wlazły nie był by sobą gdyby podczas drogi nie pytał dokąd jedziemy ale ja milczałam.
Im bliżej byliśmy miejsca tym bardziej się stresowałam. W końcu dojechaliśmy na miejsce.
-Chyba sobie żartujesz!?- Prawie krzyknął kiedy zobaczył gdzie jesteśmy.
-Oj nie przesadzaj.- Zaśmiałam się- Fajna przygoda chodź.
Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego kumpla. Przywitałam się z nim buziakiem w policzek i przedstawiłam Mariusza.
-No to jak...? Gotowi na skok ze spadochronem?-Zapytał.
-Tak-Powiedziałam w tym samym momencie co Mario powiedział nie. Kamil zaśmiał się z nas i ruszył w stronę samolotu.
-Więc tak.. teraz zostawiam was pod opieką instruktora.Życzę wam miłego lotu i mam nadzieje że zapamiętacie to na zawsze-Powiedział i odszedł. Instruktor zapoznał nas ze wszystkimi procedurami i ogólnie na czym to będzie polegać. Po krótkim szkoleniu teoretycznym wsiedliśmy na pokład samolotu, gdzie zostaliśmy przygotowani do skoku. Założyliśmy specjalne ubrania i zostaliśmy do siebie przyczepieni. Po chwili poczuliśmy jak samolot wzbija się w powietrze.
-Nie wieżę, że to zrobimy.- Pierwszy raz odezwał się Mariusz.
-Przynajmniej na chwilę zapomnisz o wszystkim-Zaśmiałam się i spojrzałam na niego.
-Dziękuję. Za wszystko-Przytulił mnie.
-Znajdujemy się na odpowiedniej wysokości. Jesteście gotowi?-Zapytał instruktor.
Oboje pokiwaliśmy głowami na znak że jesteśmy gotowi. Drzwi samolotu się odsunęły a my spojrzeliśmy w przepaść. Spojrzałam na Mariusza i bez niczego wpiłam się w jego usta. Zszokowany odwzajemnił pocałunek. Nim się spostrzegliśmy zostaliśmy wypchnięci z samolotu. Zaczęłam piszczeć ale po chwili się ogarnęłam. Kiedy tak spadaliśmy w dół czułam się wolna jak ptak. Widoki były nieziemskie. Po chwili poczułam lekkie szarpnięcie i otworzył się spadochron. Teraz spadaliśmy powoli. Mariusz ciągnąc za linki kierował nasz lot lecąc za instruktorem.
-Jesteś niesamowita!- Wykrzyknął.
-Tak wiem!
Po jakieś godzinie kiedy już wylądowaliśmy i zostaliśmy odpięci od wszystkich sprzętów rzuciłam się na szyję Mariuszowi.
-Nie wierzę, że to zrobiliśmy!-Powiedział w moje włosy
-Szczerze to ja też!-Zaśmiałam się- Ale nie żałujesz?
-No coś ty..! Z chęcią bym to powtórzył.
-Hm.. Cieszę się bardzo, bo następne na mojej liście jest skok na bungee.
-Masz taką listę?-Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Mam i każdy punkt z tej listy zrealizujemy razem!-Dźgnęłam go w żebra.
-Jeżeli ma to wyglądać tak jak dziś to się zgadzam bez niczego.
-Cieszę się.. Obiecuję, że nudzić się nie będziesz.
Ruszyliśmy w stronę samochodu, który miał nas odwieźć z powrotem do ośrodka. Kiedy byliśmy już na miejscu na szybko podziękowałam kumplowi i obiecałam że będziemy w kontakcie. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Po drodze zatrzymaliśmy się na jakiejś łące z niewielką rzeczką po środku. Ruszyliśmy na spacer wzdłuż jej brzegu. W pewnym momencie Mariusz zatrzymał się przede mną, spojrzał głęboko w oczy i powoli zaczął zbliżać swoją twarz do mojej.
-Mariusz..-Nie pozwolił mi dokończyć. Pocałował mnie najpierw delikatnie ale nie widząc mojego oporu pogłębiał pocałunek.Nie chciałam tego przerywać. W moim brzuchu czułam stado motyli.
-Zależy mi na tobie.-Powiedział prawie niesłyszalnie.
-Mi na Tobie też.. nawet nie wiesz jak bardzo.. ale nie wiem czy chce się teraz angażować.- Z moich oczu zaczęły płynąc łzy. Starł je kciukiem i zmusił bym spojrzała mu w oczy.
-Będę czekał, aż będziesz gotowa. Rozumiem, że może Ci przeszkadzać to że mam syna i żonę od jutra mam nadzieje byłą żonę ale naprawdę zrobię wszystko, żebyśmy byli szczęśliwi. Odkąd pojawiłaś sie w moim życiu wszystko wywróciło się do góry nogami. Zrozumiałem wiele rzeczy. Dzięki Tobie zrozumiałem, że nie nie kocham Pauliny a będąc z nią ranię syna którego bardzo kocham. Dzięki Tobie znów zacząłem się uśmiechać i cieszyć z życia. Jak nie wierzysz możesz zapytać każdego. Kocham Cię Ewelina. Poczekam i zrobię wszystko, żebyś ty mnie również pokochała.
-Daj mi czas na przemyślenie- Z moich oczu płynęło coraz więcej łez.
-Dam Ci go tyle ile potrzebujesz.-Uśmiechnął się.

********
Przepraszam za to na górze ale mam totalny brak weny ;(
Obiecuję poprawę! :D
Jak myślicie? Ewelina da mu szansę?
Komentujesz=Motywujesz! Naprawdę!

Zapraszam również tutaj!
http://milosc--jest-jak-narkotyk.blogspot.com/
Warto naprawdę :D

sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 5

Po powrocie do domu wszystko opowiedziałam Mariuszowi. Był zdenerwowany ale także się obwiniał, że wcześniej tego nie zauważył. Arek poszedł wcześniej spać a my z Mariuszem siedzieliśmy przed telewizorem. Z jego kolanem jest dobrze.. To tylko lekkie skręcenie, więc jeżeli będzie je oszczędzał wróci do gry w ciągu tygodnia. Oczywiście jako fizjoterapeuta postanowiłam mu pomóc i wprowadziłam delikatne ćwiczenia.
-Chodź my spać.- Wyłączyłam TV i wyciągnęłam do niego rękę.
-Mhm.. To Dobranoc.- Zaczął układać się na sofie.
-Głuptasie..Chodź ze mną do sypialni a nie się będziesz tutaj cisnąć.- Zaśmiałam się i pociągnęłam za rękę. Zaskoczony spojrzał na mnie ale posłusznie po kuśtykał za mną. Udałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i przebrałam w piżamę. Gotowa ruszyłam do sypialni a po mnie łazienkę zajął Mario.
Wrócił po 10min. i położył obok mnie. Widziałam w jego oczach nie pewność. Przybliżyłam się do niego i położyłam głowę na klatce piersiowej. Objął mnie swoimi długimi rękoma i mocniej przytulił. Z uśmiechem na twarzy zamknęłam oczy.
-Umówiłem się z prawnikiem-Odezwał się w pewnym momencie- Chce rozwodu z winy Pauliny.
-A co z Arkiem?- Zapytałam.
-Naturalnie będę o niego walczył.-odpowiedział pewny siebie- oraz chce ograniczyć jej prawa rodzicielskie. Pójdziesz ze mną jutro rano do tego lekarza? Zrobimy obdukcje.-w jego głosie słychać było cierpienie.
-Misiek pewnie, że pójdę! Pomogę Ci we wszystkim. Nawet nie wiesz jaka jestem z Ciebie dumna.-Jeszcze mocniej go przytuliłam.
-Wiem, dziękuję- pocałował mnie we włosy- Jutro wieczorem chciałbym wrócić do mieszkania i zabrać z niego nasze rzeczy. Pauliny raczej nie będzie w domu więc pójdzie szybko.
-A gdzie zamieszkacie?
-Myślałem o tym, żeby Arka zawieźć do moich rodziców a ja bym jakiś pokój w hotelu wynajął i w miedzy czasie czegoś szukał.
-Zamieszkajcie ze mną.- Podniosłam się i spojrzałam mu w oczy.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.. nie chce Ci się narzucać.-Skrzywił się.
-Proszę, i tak mieszkam sama a tak to przynajmniej będzie wesoło- Uśmiechnęłam się.
-Ale pod jednym warunkiem!-Zaśmiał się.
-Zgadzam się na wszystko!- Położyłam się na boku podpierając ręką głowę.
-Będę dokładał się do rachunków, jedzenia i innych rzeczy- Położył się w tej samej pozycji.
Nie mogłam przestać patrzeć mu w oczy. Były hipnotyzujące. Położył swoją dłoń na moim policzku odgarniając zabłąkany kosmyk włosów. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Podniósł się i zawisł nade mną. Nie byłam pewna czy robię dobrze ale powiem szczerze. Brakowało mi seksu. Od dobrych 3lat nie byłam w związku z żadnym facetem.
-Mogę?-Wyszeptał przy moich ustach. Nie odpowiedziałam nic. Wpiłam się w jego usta całując namiętnie. Nasze języki toczyły ze sobą wojnę.- Nawet nie wiesz jak tego pragnąłem- Powiedział, gdy oderwał się ode mnie.
-Kochajmy się Mariusz. Tylko proszę nie rób sobie nadziei. Nie chce się wiązać póki jesteś żonaty.- Stwierdziłam pewnie.
-Obiecuję!- I znów wpił się w moje usta. Moje ręce powędrowały pod jego koszulkę, której szybko się pozbyłam. Moje oczy się zaświeciły na widok jego klaty. Widząc moją minę roześmiał się na głos- Lata na siłowni zdały efekt.- Poruszył brwiami. Wrócił do wcześniejszej czynności. Schodził pocałunkami coraz niżej. Zdjęłam szybko swój t-shirt. Niepewnie chwycił w dłonie moje piersi. Zaczął ssać i przygryzać sutki a ja wiłam się i jęczałam. Chwilę później przejęłam kontrolę przewracając go na plecy. Usiadłam na jego kroczu zataczając kółka. Czułam jego erekcje co jeszcze bardziej mnie zachęcało.Pocałowałam go w usta, schodząc coraz niżej. Zatrzymałam się przy gumce od spodni. Spojrzałam na niego, miał zamknięte oczy. Zdjęłam po woli spodnie wraz z bokserkami. Tym razem to on odwrócił mnie na plecy. Pozbył się mojej dolnej bielizny.
-W szafce jest prezerwatywa. Załóż proszę.- Wyszeptałam.
Chwilę później wchodził we mnie powoli. Z czasem jego ruszy stały się szybkie i stanowcze. Kiedy tylko zaczęłam jęczeć pocałował mnie. Było mi nieziemsko. Nie sądziłam, że może być aż tak dobry w te klocki.
Szczytowaliśmy w jednym czasie namiętnie się całując. Po wszystkim opadł obok mnie i spojrzał w oczy.
-Dziękuję, było wspaniale.- Wychrypiałam
-To ja dziękuję. Potrzebowałem tego.
-Ja też.- Zaśmiałam się.
Wstałam z łóżka i się ubrałam. Rzuciłam Mariuszowi bokserki i spodenki. Z powrotem położyłam się obok.
-A koszulka?- Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Nie!- Zbulwersowałam się i przytuliłam do klatki piersiowej. Zaśmiał się głośno. Po chwili oboje odpłynęliśmy w krainę Morfeusza.

Rano obudził nas Arek wskakując na nasze łóżko. Otworzyłam leniwie oczy a młody wcisnął się miedzy nas.
W rączkach trzymał foliową paczuszkę. Gdy tylko się zorientowałam co to jest oczy omal nie wyszły mi na wierzch.
-Tatusiu co to jest?- Zapytał. Mariusz spojrzał najpierw na mnie zmieszany a później na Arka. Wziął mu z rąk opakowanie i schował pod poduszkę.
-Trutka na bociany. Nie dla dzieci.-Pstryknął go w nosek a ja omal nie wybuchnęłam śmiechem
-A jak się tego używa? Ja też chcę.-Oburzył się.
-Synek, porozmawiamy o tym jak będziesz starszy.- Poczochrał mu włosy.
-Ale obiecujesz?- Spojrzał na niego oczami ze shreka.A ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
-Jeszcze będziesz uciekał od tej rozmowy ale obiecuję!-Również się zaśmiał. Arek już nic nie powiedział tylko leżał patrząc to na mnie to na Mariusza. Po około 10min. znów zadał pytanie.
-A skąd się biorą dzieci?- Spojrzał tym razem na mnie. A ja nie wiedząc co powiedzieć szukałam ratunku w Wlazłym, który tylko wzruszył ramionami. Spiorunowałam go wzrokiem. Westchnęłam i odpowiedziałam.
-Widzisz Aruś.. Jeżeli dwoje dorosłych osób się kocha to decydują się mieć dzieci.-Modliłam się żeby nie ciągnął dalej tego tematu.
-A w jaki sposób?-Ech... i co ja mam powiedzieć?!
-A jak myślisz?- Spojrzałam na niego.
-No mi się wydaje, że to bocian je przynosi.-Uśmiechnął się.- Ale tatuś powiedział że to fioletowe opakowanie to trutka na bociany-Zasmucił się- Czyli nie będę miał rodzeństwa?-W jego oczach pojawiły się łzy. Przytuliłam go mocno do siebie i spojrzałam na rozbawionego tą całą sytuacją Mariusza.
-Synu. Chciałbym z Tobą porozmawiać o czymś.- Zmienił ton na poważny. Już wiedziałam czego ma dotyczyć ta rozmowa. Mały oderwał się ode mnie i usiadł patrząc na tatę.-Widzisz my z mamusią nie dogadujemy się ostatnio. Czasami się tak zdarza. Dlatego chciałbym się wyprowadzić z domu i wprowadzić tutaj razem z Tobą. Ale pamiętaj, że mama i ja zawsze będziemy Cię kochać- Plątał się Mariusz.
-Czyli zamieszkamy z ciocią?-Przytakneliśmy- I mama już nie będzie na mnie krzyczeć i szarpać?
-A często to robi?-Zainteresował się.
-Czasami.. -Posmutniał.- Wiesz tatusiu.Będę szczęśliwy tam gdzie ty.-Przytulił sie do jego szyi. Z moich jak i Mariusza oczu popłynęły łzy- Kocham Cię.- Dał mu buziaka w policzek i uciekł chyba do łazienki.
Spoglądałam na niego i widziałam jak  nie może opanować płaczu. Przytuliłam się mocno do niego.
-Masz mądrego syna Mariusz- Powiedziałam przez łzy.
-To prawda.. Ale o tym bocianie poszalał- Zaśmialiśmy się obydwoje.- Idź do łazienki a ja zrobię śniadanie.- Pocałował mnie w policzek i wyszedł z sypialni.
Po ogarnięciu wszystkiego rano ruszyliśmy do szpitala. Na szczęście był ten sam lekarz co wczoraj więc gdy nas tylko zobaczył od razu wiedział o co chodzi. Po 30 minutach odpuściliśmy szpital. Byłam zadowolona z opinii jaką wystawił doktor. To zwiększało szanse na zdobycie praw rodzicielskich. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie. Podrzuciłam Mariusza do kancelarii a sama razem z Arkiem udałam się na czekoladę i cicho.
-Ciocia.. a ty kochasz mojego tatę?- Zpytał Arek, gdy byliśmy już w kawiarni
-Misiu, nie wiem czy kocham ale na pewno bardzo lubię.- Powiedziałam zgodnie z prawdą
-Bo tata już nie kocha mamy, czy to prze ze mnie?- Posmutniał
-Nie wolno Ci tak nawet myśleć! Tatuś po prostu nie dogaduje się już z mamą tak jak kiedyś.- Nie wiedziałam jak mam mu to wytłumaczyć.- A ty nie masz tutaj nic wspólnego.- Pocałowałam go w czoło.
Odpuścił i już o nic więcej nie pytał. Kilkadziesiąt minut później zadzwonił Maniek, że jest już po spotkaniu. Podałam mu miejsce, gdzie jesteśmy i czekaliśmy, aż się zjawi. Przyszedł po około 10minutach z dużym uśmiechem na twarzy. Od razu wiedziałam, że spotkanie poszło po jego myśli.
-Opowiadaj.
-Powiedział, że mam duże szanse na przyznanie praw rodzicielskich ale sędzia może się czepiać tego, że jestem siatkarzem i spędzam czas tak jakby na walizkach-Tutaj się skrzywił- Powiedziałem, ze w czasie kiedy mam mecz po za Bełchatowem Arkiem możesz się zająć ty lub dziadkowie więc powiedział, że to dobry pomysł.A tak to złożył pozew rozwodowy, który Paulina powinna dostać na dniach.- Uśmiechnął się szeroko.
-No to się cieszę!- Przytuliłam go delikatnie.
Od naszej nocy zachowujemy się normalnie. Mariusz chyba zrozumiał mój przekaz w nocy na co byłam zadowolona. Po chwili wyszliśmy z kawiarni i wpadłam na pomysł, żeby zaprosić na kolacje Winiarskich. Mario przystał na tę propozycję i od razu zadzwonił. Bez niczego się zgodzili. Udaliśmy się więc na obiad, którym były frytki i hamburger.. tak tak wiem nie zdrowo ale nie mogłam się im oprzeć, gdy tak ładnie prosili. Kiedy wracaliśmy do domu wstąpiliśmy do mieszkania Pauliny. W czasie kiedy Mariusz się pakował ja wzięłam Arka i poszliśmy zrobić zakupy do pobliskiego marketu. Pomyślałam, że na kolacje zrobię Lazanie. Po kupieniu wszystkich potrzebnych składników ruszyliśmy z powrotem do samochodu. W tym samym czasie Mario wyszedł z torbami. Uśmiechnęłam się i pomogłam mu to załadować do bagażnika.
-No to synek.Zaczynamy nowy etap w naszym życiu!- Przybił pionę z Arkiem. A ja się zaśmiałam i ruszyliśmy w do naszego wspólnego już mieszkania.
Wieczorem kiedy wszystko było już gotowe czekaliśmy tylko na rodzinę Winiarskich. Na szczęście nie trwało to długo, bo zdążyłam się przebrać i uslyszałałam dźwięk dzwonka do drzwi. Ruszyłam więc w tamtym kierunku. Przywitałam się ze wszystkimi i zaprosiłam ich do stołu. Po przywitaniu Wlazłych z Winiarskimi zaczęliśmy jeść. Wszyscy chwalili mój posiłek na co byłam bardzo zadowolona. Po skonsumowaniu udaliśmy się do salonu a dzieci do pokoju w którym spał Arek dzisiejszej nocy, Mieli tam trochę zabawek, które przywieźliśmy z tamtego mieszkania.
-Złożyłem papiery rozwodowe i będę walczył o ograniczenie praw rodzicielskich Paulinie- Odezwał się w końcu Mariusz.
-Boże nareszcie poszedłeś po rozum do głowy.- Poklepał go po plecach Michał.
W wesołej atmosferze spędziliśmy resztę wieczoru. Stwierdziliśmy,że napijemy się wina a Winiarscy zostaną u nas na noc. Ja kolejną noc miałam spać z Mańkiem co mi w ogóle nie przeszkadzało. Ale stwierdziłam, że już do niczego między nami nie dojdzie. Po pół nocy każdy rozszedł się do swoich sypialni.
-Ewelcia..śpisz?- Wyszeptał mi do ucha
-Nie, a co się dzieje?-Zmartwiłam się.
-Kolano.. boli.. bardzo- jękał. A ja w tym momencie miałam ochotę strzelić sobie w łeb! Ze skręconym kolanem zrobił dzisiaj taki maraton.
-Pokaż.- Podwinęłam kołdrę i zobaczyłam, że jest bardzo mocno spuchnięte.-Jezu.. poczekaj chwilę.- Wybiegłam z sypialni i pobiegłam do kuchni. Z apteczki wyciągnęłam Altacet i bandaż elastyczny do tego wzięłam tabletkę przeciw bólową i wodę. Z całym ekwipunkiem ruszyłam do sypialni. Wskoczyłam na łóżko dałam mu tabletkę i wodę a sama zajęłam się kolanem. Wycisnęłam połowę żelu i rozprowadziłam po kolanie nie wcierając, ponieważ miał być to okład. Owinęłam bandażem i położyłam się obok. Po kwadransie ból zaczął mu trochę przechodzić więc oddałam się do krainy morfeusza.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest 5 ;)
Zapraszam również
http://milosc--jest-jak-narkotyk.blogspot.com/
Conte, Wrona i Skra Bełchatów. :)

środa, 18 lutego 2015

Rozdział 4

Od pamiętnego dnia minął już tydzień. Ja krążyłam między uczelnią a domem czasami Winiarski mnie namówił żebym przyszła do nich na trening.  Spotkałam się z Arkiem za którym bardzo się  stęskniłam oraz poznałam Oliwiera fajny dzieciak. Niestety z Wlazly nie odzywa się do mnie od tamtej kłótni. Jedyne krótkie,, cześć,,  od Arka dowiedziałam się że całymi dniami chodzi smutny i mało się odzywa.   Nadeszła sobota czyli mecz ćwierćfinałowy z Politechnika Warszawska. Oczywiście wybieram się po kibicować skrzatom. Od rana ogarnęłam trochę mieszkanie, poodkurzałam, po wycierałam kurze i zrobiłam pranie. O 16 zaczęłam się zbierać. Zrobiłam lekki makijaż oraz Ubrałam się .  Ze względu na nasze relacje zdecydowałam się nie brać koszulki od Wlazlego.   Z domu wyszłam pół godziny później. Na hale pojechałam autobusem, po okazaniu biletu weszłam do środka i zajęłam swoje miejsce. Po 15 minutach mecz się rozpoczął. Od początku seta szli łeb w łeb. Politechnika grała naprawdę na wysokim poziomie. Pierwszy set zakończył się po walce na przewagi z niekorzyścią niestety dla Bełchatowa. Widziałam, że trener nie jest zadowolony zresztą sami zawodnicy też. Rozejrzałam się wokół sali i na miejscu gdzie siedziałam nie mając biletu zobaczyłam Paulinę. Zdziwiła mnie jej obecność ale chyba robiła to dla Arka, bo wcale nie była zainteresowana meczem. Po chwili zaczął się drugi set. Chłopaki poprawili swoją grę i już nie popełniali tylu błędów.  W pewnym momencie skupiłam się na grze Mariusza. Kończył wszystkie piłki z dużą siłą ale nie uśmiechnął się ani razu. Brakowało mi go przez ten tydzień. Ktoś inny by powiedział, że nie można się przyzwyczaić do kogoś w tak krótkim czasie. Zdecydowanie się z tym nie zgodzę! Przez te kilka dni spędzonych z nim zapominałam o wszystkim. Nawet się nie spostrzegłam a było już 24;23 dla Bełchatowa.  Zagrywa Śliwka, przyjęcie Michała, rozegranie Uriarte na prawą stronę i piękny atak z drugiej linii Wlazłego. Nagle cała hala zamiast się cieszyć zamarła. Spojrzałam na parkiet i widziałam leżącego Mańka trzymającego się za kolano. W moich oczach zebrały się łzy. Od razu zjawił się przy nim sztab medyczny i wynieśli go z hali. Mój wzrok spotkał się z Winiarskim, który ruchem głowy skinął mi na wyjście z hali. Niewiele myśląc zebrałam swoje rzeczy i wybiegłam na korytarz. Rozejrzałam się wokół i zauważyłam Michała podbiegłam do niego.
-Zanieśli go do szatni.Idź do niego on Cię potrzebuje- Powiedział.
-Ale przecież on się do mnie nie odzywa!
-Ewelina.. Uspokój się-Chwycił mnie za ramiona- Idź do niego.
-Nie wpuszczą mnie przecież!- Westchnęłam
-Powiedz kim jesteś to powinni Cię wpuścić- Uśmiechnął się i popchnął w kierunku szatni. Ruszyłam korytarzem i stanęłam przed drzwiami za którymi słychać były krzyki. Nacisnęłam klamkę i powoli otworzyłam drzwi.
-Słuchamy panią!-Krzyknął lekarz a wszystkich wzrok utkwił we mnie.
-Dzień dobry.. Ewelina jestem.-Posłałam im delikatny uśmiech.-Ja..
-A tak! Słyszałem o Tobie dużo- Zaśmiał się- Dobrze, że jesteś może ty mu przemówisz do rozumu.-Spojrzał znacząco na kontuzjowanego- Musi jechać do szpitala lecz on się upiera, że sobie kurwa na boisko pójdzie- irytował się coraz bardziej.
-Zostawcie nas panowie jak możecie.- Spojrzałam na nich. Nie odpowiedzieli nic. Westchnęli tylko pod nosem i wyszli z szatni. Nie wiedziałam jak mam się zachować w stosunku do Mariusza ale to on pierwszy się odezwał.
-Czego chcesz?
-Może w końcu pogadać?-Powiedziałam z ironią.
-A mamy o czym?-Obdarzył mnie spojrzeniem.
-Kurwa Mariusz zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko.! To, że powiedziałam Ci prawdę, której widocznie nikt wcześniej nie potrafił nie znaczy, że masz się obrażać na cały świat. Ale powiem Ci jedno. Sama wychowywana byłam w takiej rodzinie jaką teraz ty tworzysz z Pauliną. Ciągłe kłótnie, wyzywanie i tego typu rzeczy. I wiesz co Ci powiem?! Kiedy dowiedziałam się, że moi rodzice się rozstają byłam najszczęśliwsza na świecie!- W moich oczach było coraz więcej łez.- Dlatego kurwa zrób coś, żeby ten chłopczyk o blond włosach w końcu przestał cierpieć, żeby w końcu przestał być  przerzucany między Tobą a twoją żoną.!- Mówiłam przez płacz. On milczał i tępo wpatrywał się w sufit. Oczy coraz bardziej mu się szkliły.
-Nie rozumiesz, że boję się rozwodu? Nie mam szans, żeby sąd przyznał mi prawa rodzicielskie!- Dopiero teraz zrozumiałam czego tak naprawdę się boi. Nie chce stracić syna. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam.
-Zrobimy wszystko, żebyś go nie stracił Mariusz. Pomogę Ci -Spojrzałam mu w oczy.
-Dziękuję i przepraszam!-Uśmiechnął się delikatnie- Tęskniłem za Tobą! To był najgorszy tydzień w moim życiu.- Westchnął i oparł swoje czoło o moje.
-Ja też tęskniłam- Odpowiedziałam.
-A teraz pójdę po lekarza a ty wyrazisz zgodę na badania w szpitalu.- Powiedziałam
-Ale nic mi nie jest-Zaprzeczył
-Mario czemu ty jesteś taki uparty.- Załamałam się- Skoro nic Ci nie jest to zrobią badania i wrócisz do domu. Za  chwilę gracie w półfinałach a później finały a myślę, że chcesz w tych meczach zagrać- Spojrzałam na niego wyczekująco.
-No raczej, że chce!- Omal nie krzyknął
-Dlatego lepiej mieć pewność, ze nic z kolanem nie jest.- Zaśmiałam się.
-Ech.. no niech Ci będzie.-Odburknął. Poczochrałam mu włosy i wyszłam z szatni. Idąc korytarzem widziałam dr. Łucarz i fizjoterapeutę Woźniaka obok automatów z napojami.
-Mario zgodził się na badania- Uśmiechnęłam się.
-Dziewczyno jesteś skarbem!-Z radości pan Wojtek pocałował mnie w policzek. Zaśmiałam się pod nosem. W czasie kiedy lekarz z fizjoterapeutą poszli do Wlazłego ja udałam się na chwilę na halę. Na tablicy wyników było 24;18 dla Bełchatowian i nasza zagrywka. Za linię końcową poszedł Conte. Po gwizdku uderzył z całej siły w piłkę i tak jest! AS serwisowy, Na hali wybuchła wrzawa. Wygraliśmy 3;1 z Politechniką i gramy w półfinałach.  Spojrzałam jeszcze na Winiarskiego i posłałam mu duży uśmiech i okejkę. Chyba zrozumiał mój przekaz, bo odwzajemnił uśmiech i pobiegł do Dagmary. Opuściłam halę i czekałam koło wyjścia na Wlazłego. Zamiast niego usłyszałam czyjeś kłótnie. Obróciłam się w lewo i zobaczyłam Arka z Pauliną
-Ale ja chce do taty..-Płakał i wyrywał się mały.
-Nie obchodzi mnie co chcesz gówniarzu- Krzyknęła na niego. Arek wyrwał się z całej siły i uciekł.
Ruszyłam za nim. Szybko go dogoniłam i złapałam za rączkę.
-Aruś.. spokojnie- Przytuliłam go.
-Ciocia..jaa ch..chce do ta..tatusia- Mówił między płaczem
-Pojdziemy do taty ale nie płacz już.- W tym samym momencie podeszła do nas Paulina
-Zostaw go ty zdziro- Chciała wyrwać młodego.
-Po pierwsze nie jesteśmy na Ty, po drugie nie wydaje mi się, żeby Arek chciał z panią iść, po trzecie jest pani przy dziecku więc proszę się liczyć ze słowami- Powiedziałam do niej.
-A kim ty jesteś, żeby mówić mi co mam robić? To że puściłaś się z MOIM mężem nie znaczy, ze możesz robić co chcesz.- Krzyknęła na mnie- Arek idziemy- Szarpnęła z całej siły jego rączkę.
-Ja zostaje z ciocią! Nie chce Cię już!- Oburzył się mały.
-A róbcie se co chcecie!- Machnęła ręką i odeszła. Spojrzałam na małego, który trzymał się za rączkę.
-Ciocia boli..- zaszlochał.
-Spokojnie smyku. pokaż- chwyciłam jego rączkę i obejrzałam.- Niedobrze-mruknęłam pod nosem tak żeby on nie usłyszał. Wzięłam go na ręce i ruszyliśmy do wyjścia. W tym samym momencie korytarzem szedł Mariusz podpierając się na kulach.
-Arek?-Zdziwił się. -Co się stało synu- Zapytał kiedy spojrzał na jego twarz.
-Tato.. ja nie chce wracać do mamy- Załkał. Mario spojrzał na mnie pytającym wzrokiem a ja wzruszyłam ramionami.
-Słuchaj.. z Arkiem trzeba by jechać do lekarza z ręką- Powiedziałam po cichu- Zajmę się tym a resztę opowiem Ci później. Jak coś to się zdzwonimy ok?- Posłałam mu znaczący wzrok
-No jasne nie ma sprawy. Dziękuję.-posłał mi uśmiech.
Po 30minutach byłam razem z Młodym na poczekalni czekając na lekarza. W międzyczasie rozmawiałam z Arkiem.
-Misiu a mamusia to często Cię tak szarpie?- Spokojnie zadałam mu pytanie.
-Czasami tylko jej się zdarzy-Zasmucił mnie-Ale kilka dni temu jak była bardzo zła to.. to..- Rozpłakał się.
-Aruś, musisz mi powiedzieć prawdę- Uklęknęłam przed nim. Spojrzał na mnie ale to co zobaczyłam po chwili wcięło mnie w ziemie. Podwinął koszulkę do  góry i odwrócił się do mnie plecami. Zobaczyłam dużego siniaka.
-Jezus Arek.. co się stało?- Wystraszona chwyciłam go za ręce.
-No bo.. ja nie chciałem jeść szpinaku i mama się zdenerwowała i uderzyła... -W tym samym momencie podszedł do nas lekarz. Zaprosił nas do gabinetu, wyjaśniłam co się stało a on obejrzał rączkę.
-To na szczęście nie jest nic poważnego. Chłopczyk ma naciągnięty mięsień nadgarstka-Tłumaczył- Nic nie trzeba z tym robić ale niech chłopak oszczędza rączkę-Uśmiechnął się.
-Uf.. to dobrze..-Odetchnęłam z ulgą.- A jeszcze mam pytanie doktorze.-Zaczęłam nieśmiało- Widzi pan, bo jego matka no nie zajmuje się nim za dobrze..a dziś na korytarzu Arek przyznał mi się, że go uderzyła mocno na skutek czego ma siniaka na barku.Czy jak by była potrzebna obdukcja mogę się do pana zgłosić?
-No to nie dobrze..-Zmieszał się- Powiem tak, teraz powinienem zgłosić tę sprawę do specjalnych instytucji ale wieżę, że nie zostawi pani tego bez konsekwencji.Naturalnie pomogę pani ale na takie badanie musi wyrazić zgodę przynajmniej ojciec.-Powiedział poważnie-Ja udam, że tej rozmowy nie było ale jak będzie trzeba to oczywiście proszę się tu pojawić.
-Jest pan aniołem- Uścisnęłam mu rękę- Dziękuję i do widzenia- Pożegnaliśmy się i wyszliśmy ze szpitala. Arek miał już trochę lepszy humor co mnie także cieszyło. Zadzwoniłam jeszcze do Mańka co u niego ale dowiedziałam się tyle, że ma lekko podkręcone kolano czyli nic takiego. Powiedziałam mu, że ma jechać do mnie do mieszkania a my będziemy za góra 30 min.

****

Zapraszam
http://milosc--jest-jak-narkotyk.blogspot.com/

poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 3

Rano obudziło nas szturchanie w ramię. Otworzyłam oczy i zobaczyłam że śpię przytulona do klatki piersiowej Mariusza. Po chwili usłyszałam głos małego.
-Tatoo..Ale to ja miałem spać z ciocią a nie ty!-Powiedział obrażony
-Synu.. no tak jakoś wyszło..-zmieszał się.-Chodź tu do nas.-Podniósł lekko koc a młody od razu wskoczył pomiędzy nas.
-Chciałbym tak zawsze. Ja, ty i ciocia.-Przytulił sie do mojej szyi. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Mariusz tylko spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
-Aruś skarbie... Nie zapominaj,że masz mamę.-próbowałam mu to jakoś wytłumaczyć.
-Ale ona nie jest taka jak ty!-jęknął- Ona nie ma dla mnie czasu, a jak go ma to na mnie krzyczy.-Zasmucił się.-Ona mnie już nie kocha-Po jego policzku popłynęła łza. Spojrzałam na Wlazłego, który jak to usłyszał to wstał i wyszedł z salonu.
-Misiu. Nie wolno Ci tak myśleć.-powiedziałam stanowczo ale łagodnie-Mama kocha Cie i zawsze będzie. Tata tak samo. Nigdy nie wolno Ci w to zwątpić!- Przytuliłam go- Obiecaj.
-No dobrze. Obiecuję.-Uśmiechnął sie.-Chodźmy do taty, bo sie smuci.-Wstał i pociągnął mnie za rękę.
Ruszyliśmy więc w poszukiwaniu Mariusza. Weszliśmy do kuchni, gdzie przy oknie stał Mario. Odwrócił się w naszą stronę. Widziałam po oczach, że płakał. Arek puścił moją rękę i podbiegł do niego mocno przytulając.
-Przepraszam tatusiu.Nie smuć się- Powiedział mu w nogi.
-Nie smucę się, ale pamiętaj,że ja i mama bardzo Cię kochamy.-Odpowiedział biorąc go na ręce.
-Tak wiem..-westchnął.- Mogę iść popatrzeć na bajki?-Zapytał.
-Jeżeli Ci Ewelina pozwoli to czemu nie.-Wzruszył ramionami.
-No jasne, że Ci pozwolę-Zaśmiałam się.- Chodź, włączę Ci telewizor.
Po chwili Arek siedział sobie w salonie patrząc na smerfy a ja wróciłam do kuchni. Spojrzałam na Mańka, który stał przed lodówką.
-Na co panienka ma ochotę-Zmrużył oczy patrząc na mnie.
-No nie wiem, nie wiem. Wymyśl coś a ja spadam pod prysznic.-Puściłam mu oczko.
-Może umyć Ci plecki?- Zapytał stojąc za mną trzymając za biodra.
-Nie zapominaj, że masz żonę od 7 lat..- Powiedziałam zanim pomyślałam.
Nie odpowiedział nic. Odszedł ode mnie i wrócił do kuchni. Poczłapałam do łazienki i weszłam pod prysznic. Wiedziałam, że nie lubił jak mu to wypominałam  ale ja po prostu tak mam, że zanim przemyślę to powiem. Z drugiej strony wiedziałam, że Mariusz chciałby ode mnie czegoś więcej. I nie ukrywam, iż  w przyszłości chciałabym mieć takiego faceta jak Maniek. Widać, że kocha syna i jest gotów poświęcić dla niego wszystko, ma swoje marzenia i robi wszystko,żeby je spełnić.Imponują mi tacy faceci.  Mimo wszystko nie mogę myśleć o nim jak o kandydacie na kogoś więcej niż przyjaciel. Na pewno nie teraz kiedy ma żonę. Spod prysznica wyszłam po 20 minutach, ubrałam się we wcześniej wzięte rzeczy, zrobiłam delikatny makijaż i ruszyłam do kuchni. Siadłam do stołu i patrzyłam jak po mojej kuchni sprawnie porusza się siatkarz. Po chwili postawił przede mną omleta i zawołał syna. Przez całe śniadanie nie odezwał się słowem.Po skończonym posiłku zapytał tylko czy może wziąć prysznic na co mu przytaknęłam. W między czasie posprzątałam po śniadaniu i pomogłam ubrać się Arkowi.
-Synek, zbieramy się-Poinformował kiedy wrócił już odświeżony
-A idziemy na trening czy do domu?-Zapytal młody.
-Na trening, później na zakupy i do domu.-Dał mu pstryczka w nos.- Zmykaj się ubierać.
-Teraz będziesz mnie unikał?-Zadałam mu pytanie kiedy Arek ubierał buty w korytarzu.
-Nie, dlaczego tak sądzisz?- Mruknął pod nosem
-Może dlatego,że odkąd wspomniałam o Paulinie traktujesz mnie jak powietrze?-Za ironizowałam
-Bo mnie już wkurza jak za każdym razem mi ktoś o niej przypomina. Nie kocham jej już i dawno temu przestałem traktować jak żonę! Dla mnie jest tylko matką mojego syna, zresztą, gdyby nie on już dawno bym się z nią rozwiódł.- Ledwie powstrzymywał się od krzyku.
-Ale fakt jest faktem Mariusz! Jest twoją żoną i tego nie przeskoczysz dopóki się z nią nie rozwiedziesz! A nie uważasz, że może czas o tym pomyśleć, bo i ty i ona się męczycie tylko. Arek jest duży i jestem pewna, ze zrozumie. A po za tym on cierpi jeszcze bardziej widząc was kłócących się ciągle.Naprawdę chcesz by wychowywał się w takiej atmosferze?-Wykrzyczałam mu prosto w oczy,
-A co ty możesz o tym wiedzieć?! A może sugerujesz, że to przeze mnie Arek jest nieszczęśliwy, że jestem złym ojcem?! Zresztą nie ważne.Cześć- Odwrócił sie i wyszedł. Usłyszałam tylko dźwięk trzaskających drzwi. Nie wytrzymałam, siadłam przed sofą i po prostu się rozpłakałam. Może za ostro zareagowałam, może powinnam trzymać język za zębami. Ale wiem co czuje dziecko widząc ciągle kłócących się rodziców. Kiedy miałam 7 lat podobnie było w moim domu. Mama z tatą nie mogli dojść do porozumienia w żadnej sprawie.Było jeszcze gorzej kiedy ojciec dowiedział się, że matka zdradza go z jego najlepszym przyjacielem od ponad dwóch lat. Rozbiła małżeństwo tamtego faceta oraz swoje. Kłócili się każdego wieczora kiedy myśleli, ze śpię a tak naprawdę leżałam w łóżku płacząc do poduszki W momencie kiedy dowiedziałam się, że chcą się rozstać tak naprawdę byłam szczęśliwa, że to wszystko się zakończy.  Dlatego uważam, że jeżeli porozmawia się szczerze z Arkiem to on to zrozumie.
-Ewelina! weź się w garść-Powiedziałam sama do siebie po czym wstałam i udałam się do łazienki zmyć rozmazany tusz do rzęs. Byla godzina 9 więc zaczęłam zbierać się na uczelnie. Zajęcia zaczynały się o 10 dlatego nie miałam za dużo czasu. Szybko umyłam zęby, pomalowałam ponownie rzęsy, wrzuciłam do torby potrzebne zeszyty i mogłam wychodzić. Cudem zdążyłam na autobus wiozący pod budynek szkoły. Pierwsze wykłady miałam na temat kinezjologii ale obecna byłam na nich tylko ciałem. Nie mogłam sie skupić na tym co mówił wykładowca. Moje myśli ciągle krążyły wokół Mariusza, tak naprawdę bałam się czy to nie byl koniec naszej przyjaźni. Coraz bardziej żałowałam, iż nie ugryzłam się w język.
-Ewcia, co się dzieje?-Zagadał do mnie kumpel
-Wszystko ok- posłałam mu wymuszony uśmiech.
-No przecież widzę-Westchnął- Nie znamy się od dziś. Zawsze jesteś uśmiechnięta a dzisiaj siedzisz taka bez życia.-Szturchnął mnie w ramie.
-Pokłóciłam się z przyjacielem i boję się, że mi nie wybaczy.- Wzruszyłam ramionami
-Zapamiętaj prawdziwa przyjaźń nie kończy się nigdy.-Objął mnie ramieniem- I żadne problemy, kłótnie i sprzeczki nie powinny jej popsuć.
-Obyś miał racje.- Uśmiechnęłam się.
Przez resztę dzisiejszych wykładów Kamil nie pozwolił mi się smucić. Co chwilę rzucał jakimiś kawałami lub opowiadał śmieszne historyjki.  Dzięki niemu  mogłam zapomnieć chodź na chwilę i się wyluzować. Po wykładach poszliśmy na gorącą czekoladę. Po pewnym czasie do środka wszedł Michal z Mariuszem a z mojej twarzy od razu zszedł uśmiech. Wlazły poszedł do stolika na drugim końcu kawiarni a do naszego stolika podszedł Winiar.
-Cześć, Ewcia.-Pocałował mnie w policzek
-Cześć, Misiek.-Uśmiechnęłam się-Kamil, Michał- przedstawiłam ich sobie.
-Mogę wiedzieć o co wyście sie pokłócili?- Zaczął- Na treningu nie potrafił zrobić niczego a trener to myślałem, że go pożre.-Spojrzał na mnie wyczekująco
-Zapewne za chwilę się dowiesz, więc nie będę Ci mówić.-Pokazałam mu język- A gdzie on zgubił Arka?
-Dagmara była na treningu i zabrała chłopaków do nas- Wzruszył ramionami-Dobra ja spadam do niego...Cześć- Pożegnał się ze mną tak jak powitał a Kamilowi podał dłoń. Po minie Nowaka widziałam,że jest bardzo zszokowany.
-Cz-cz-czy to jest ten twój przyjaciel?!- Cisnął we mnie piorunami
-No tak.. ale pokłóciłam się z tym co do nas nie podszedł.-Powiedziałam spokojnie.
-Przecież to są siatkarze!- Podniósł głos
-No przecież wiem..-Jęknęłam- Dobra nie ważne.. ja już spadam. Cześć- Zostawiłam na stole pieniądze za czekoladę i wyszłam. Do domu wracałam na nogach. Stwierdziłam, że świeże powietrze dobrze mi zrobi. W mieszkaniu na szybko zrobiłam sobie cos do jedzenia i siadłam przed telewizorem. Takim oto sposobem spędziłam czas do samego wieczora. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem, dlatego spać poszłam już o 21.30

_________________________________________________________________________________

Mam do was prośbę-mianowicie jeżeli chcecie być informowane o nowych to zostawcie w komentarzu swojego bloga czy coś, żebym wiedziała :)

+ Jeżeli chciałybyście abym dodawała np. linki do ubrań w jakie się ubiera czy coś to też o tym wspomnijcie :)

Komentujesz=Motywujesz. :-)

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 2

Niedziela, wstałam o 13 czym sama byłam zaskoczona, ponieważ rzadko zdarza mi się tak długo spać. Ale może to dlatego, że pół nocy nie spałam myśląc ciągle o osobniku imieniem Mariusz. Postanowiłam trzymać go na niewielki dystans. Nie chcę, żeby zaszło to za daleko po zaledwie 3 dniach znajomości. Weszłam pod prysznic i tak spędziłam dobre 30min. Woda spływająca po moim ciele była kojąca. Wychodząc z kabiny ubrałam wcześniej naszykowane ubrania. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie a właściwie to śniadanio-obiad. Nie chciało mi się niczego gotować więc postawiłam na płatki z mlekiem. Nim się obejrzałam była już 14.30 za pół godziny miał być po mnie Mario. Udałam się ponownie do łazienki  i wykonałam delikatny makijaż. Następnie do pokoju po koszulkę skry ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Przekopałam szafę od góry do dołu robiąc niezły bałagan. Nim się obejrzałam usłyszałam dzwonek do drzwi. Jak się można domyśleć stał za nimi Mariusz o dziwo nie było z nim Arka.
-Gdzie syna zgubiłeś?-Zaśmiałam się.
-Miał iść z Pauliną na zakupy- Posłał mi uśmiech.
-Mhm..-Przytaknęłam. Poszłam po torebkę i w oczy rzuciła mi się Mariuszowa bluza. Nie wypadało jej sobie tak po prostu wziąć więc z zamiarem oddania ruszyłam w kierunku salonu, gdzie mój gość siedział sobie wygodnie przed telewizorem.
-Proszę twoja bluza-Podałam mu ją.-Dziękuję za pożyczenie.
-Yyy..Zatrzymaj sobie ją. Ładnie Ci w niej-Zaśmiał się.
-Mhm kłamać to ty nie potrafisz-Tym razem to ja się zaśmiałam.
-Nie kłamie.-wbił mi palec między żebra.- Możemy już jechać?
-Jasne.. jestem gotowa.- Ruszyłam w kierunku wyjścia z domu. Zamknęłam drzwi na klucz po czym wrzuciłam go do torebki. Po dwóch kwadransach byliśmy już pod halą. Chciałam opuścić samochód ale zatrzymał mnie Wlazły.
-Mam coś dla Ciebie-sięgnął swoją długą ręką na tylne siedzenie.-Proszę-Podał mi torebkę prezentową.
Spojrzałam na niego a po chwili otworzyłam prezent. Była to koszulka. Jego koszulka meczowa.-Chciałbym, żebyś miała ją na tym meczu jak i wszystkich innych.-Posłał mi uśmiech.
-Ojej..dziękuję- Przytuliłam się do niego i dałam buziaka w policzek.Szybko narzuciłam na siebie koszulkę.
-Idealnie- puścił mi oczko po czym wyszedł z samochodu. Nim zdążył go obejść ja byłam również na zewnątrz.
-Ej.. Ale ja przecież nie mam biletu!-Prawie krzyknęłam przypominając sobie o tym małym ale wielkim szczególe.
-Spokojnie. Jesteś ze mną więc po co Ci bilet?-Zaśmiał się.-Chodźmy już.-Zarzucił na siebie torbę i ruszył w stronę hali. Poszłam w jego ślady i ruszyłam za nim. Ochroniarz nie był zadowolony wpuszczając mnie bez biletu ale kiedy Mariusz go przekupił kilkoma autografami ponoć dla córek mężczyzna się zgodził. Ruszyłam za nim korytarzem. Po chwili on wszedł do szatni a ja zdecydowałam się poczekać przed. Nie trwało to długo. Po 15min. zawodnicy zaczęli wychodzić z szatni. Wszyscy się przedstawili. Zrobili na mnie pozytywne wrażenie. Weseli i roześmiani. Na końcu szedł Mariusz razem z Winiarskim. Podeszli do mnie.
-To jest Ewelina moja przyjaciółka, A to jest Michał mój najlepszy przyjaciel.-Przedstawił nas sobie a my podaliśmy sobie ręce.
-Wiele o Tobie słyszałem.-Zaśmiał się Michał-Na treningach gada o Tobie jak najęty. Miło, że mogę cię w końcu poznać.-Spojrzałam morderczym wzrokiem na Mariego a ten tylko dał kuksańca w ramię Michałowi. Zaśmialiśmy się całą trójka i ruszyliśmy na halę. Nie wiedziałam gdzie mam siedzieć, bo w końcu nie miałam wyznaczonego miejsca.
-Maniek.. a gdzie ja mam właściwie siedzieć?
-Chodź ze mną, pokaże Ci-Zaśmiał się i wziął mnie za rękę. Ruszyliśmy przez środek boiska w stronę miejsca sztabu. - Tam jest miejsce dla rodziny i przyjaciół. Idź śmiało.-Popchnął mnie lekko w stronę trybun. Nie miałam wyjścia i ruszyłam tam gdzie mi kazał. Usiadłam na miejscu gdzie wydawało mi się mieć najlepszy widok. Po chwili dosiadła się do mnie jakaś dziewczyna.
-cześć.. Jestem Ola-wyciągnęła w moją stronę dłoń.
-Hej..Ewelina-Uścisnęłam jej rękę.
-Mogę wiedzieć z kim tutaj jesteś?-Wyczułam lekkie podirytowanie w jej głosie.
-Z Wlazłym. Jako przyjaciółka-Zaśmiałam się delikatnie-A Ty?
-Aaaa no tak słyszałam trochę o Tobie. Dzięki Tobie Mario stał się ostatnimi dniami wesoły na treningach i ogólnie jest bardziej do życia człowiek -Zarumieniłam się trochę na te słowa-Ja jestem dziewczyną Kłosa.
-Nie przesadzajcie. Znamy się dopiero od trzech dni więc nie mogło się, aż tyle zmienić w tak krótkim czasie.- Uśmiechnęłam się do niej.
-Uwierz mi wiem co mówię.-Odwzajemniła uśmiech.
Po chwili na halę zaczęli się schodzić kibice. Przyjechało też dużo kibiców z Częstochowy dopingując swoich zawodników. Rozgrzewka minęła szybko i nim się obejrzałam zaczął się mecz. W pierwszym secie Bełchatowianie mieli dużą przewagę nad klubem z Częstochowy. Widać było, że graja na luzie i nie przejmują się niczym. Niestety w drugim secie AZS podbudował swoją grę co zaczęło sprawiać lekkie zdenerwowanie wśród Skrzatów. Kibicowałam razem z Olą na całe gardło. Po długiej walce na przewagi w tym secie lepsi okazali się Częstochowianie. Na szczęście to był jedyny set w którym udało się im wygrać. W całym meczu było 3;1 (25;19, 26;28, 25;23, 25;21) dla Bełchatowa. MVP meczu został Nicolas Uriarte moim zdaniem zasłużenie. Zobaczyła, że na boisko woła mnie Wlazły więc razem z Olą ruszyłyśmy w stronę parkietu. Ona udała się do Karola a ja do mojego przyjaciela.
-Gratuluję!-Posłałam mu uśmiech
-A dziękuje!-Odwzajemnił- Poczekasz na mnie 15min.-Zapytał kierując się do szatni.
-A mam jakiś inny wybór?-Krzyknęłam lekko, ponieważ był coraz dalej. W odpowiedzi pokręcił tylko głową.
Miał być po 15 minutach a minęło pół godziny i jego nie ma. Lekko zdenerwowana krążyłam korytarzem wte i z powrotem.  W końcu usłyszałam wychodzących zawodników z szatni. Wzrokiem odszukałam Wlazłego, który oczywiście szedł nie z kim innym jak Michałem.
-Dłużej się nie dało?-spytałam poirytowana
-Oj nie denerwuj się.-Puścił mi oczko-Zagadaliśmy się trochę.
-Dobra, dobra..-Dźgnęłam go w żebra.
-Idziemy na piwo, dołączysz się?-Odezwał się Winiar.
-Nie chcę wam przeszkadzać. Pojadę do domu-Uśmiechnęłam się.
-Gdybyś przeszkadzała to bym się nie zapytał. -Zaśmiał się.
-Ech... no dobra..-wiedziałam, że z nimi się nie wygra.-Ale czekaj.. Ty jesteś samochodem!-Wskazałam na Mariusza.
-Oj tam.. zostawię go pod halą a rano odbiorę. Spacerek po piwie dobrze nam zrobi.-wystawił mi język.
Przytaknęłam tylko głową i ruszyliśmy w stronę wyjścia a następnie do pubu niedaleko hali. Chłopaki wypili po trzy piwa a ja w tym samym czasie jedno. Śmiali się ze mnie, że piję jak typowa baba. W między czasie opowiedzieli mi trochę o kawałach jakie wyrządzili wspólnie chłopakom z drużyny. Śmiałam się, aż mi łzy z oczu płynęły. Z miśkiem Winiarskim także złapałam świetny kontakt, polubiliśmy się. Dowiedziałam się, że ma także syna nieco starszego od Arka i żonę z którą naprawdę się kochają. Kiedy o tym wspomniał widziałam jak z Mariusza twarzy schodzi uśmiech. Po niedługiej chwili rozstaliśmy się z Michałem i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Na dworze było już ciemno Przez jakiś czas szliśmy w ciszy. Nie przeszkadzała mi ona. Rozmyślałam o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie odezwał się telefon Szampona.
-Halo..Co się stało..No pod halą jestem...No dobra przywieź go.. czekam...Na razie.. -Zdenerwowany rozłączył się.
-Co się stało.?-Spytałam spokojnie.
-Paulina przywiezie Arka za chwilę, ponieważ ona musi sobie gdzieś wyjechać-Wkurzony kopnął po drodze kosz na śmieci.
-Nie denerwuj się tak!-Położyłam mu rękę na ramieniu.-Dlatego, że jest późno a Arek powinien iść już spać, przenocujecie u mnie! I nie chce słyszeć odmowy.-Powiedziałam stanowczo.
-Dziękuję! Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił.-Przytulił mnie do siebie.
Doszliśmy pod halę i na ławeczce czekaliśmy na Paulinę. Przyjechała po 10 minutach. Wysiadła z auta a Arkowi kazała zostać. Podeszła do nas i zaczęła krzyczeć.
-To mnie posądzasz o zdradę a sam się poniewierasz z jakąś ladacznicą?-Wskazała na mnie ręką.
-Po pierwsze licz się ze słowami. Po drugie nie posądzam a wiem, że mnie zdradzasz. Po trzecie to nie twój interes z kim co robię!-Mariusz także podniósł głos. Nie chciałam im przeszkadzać dlatego ruszyłam w stronę samochodu. Zapukałam lekko w szybę a Arek gdy tylko mnie zobaczył wyskoczył z auta i mocno mnie przytulił. Wzięłam go na ręce i pocałowałam w policzek.
-Ciocia.. stęskniłem się za tobą-Powiedział mi w szyję.
-Ja za tobą też smyku.- Dałam mu buziaka w główkę i postawiłam na ziemie. W tym samym momencie podeszli do nas Mariusz i Paulina. Kobieta rzuciła do Arka cześć po czym wsiadła do samochodu i odjechała z piskiem opon. Trochę wystraszony Arek przytulił się do taty. Maniek kucnął przy nim i mocno przytulił.
-Nie bój się-Wyszeptał. Widziałam w jego oczach łzy. Bolało go, że Arek musi być świadkiem takich rzeczy. Wziął go na ręce i ruszyliśmy w stronę postoju dla taksówek, ponieważ nie uśmiechało nam się jednak iść na nogach. Wsiedliśmy na tył taksówki podałam adres kierowcy i ruszyliśmy. Po 15minutach byliśmy koło mnie. Chciałam zapłacić taksówkarzowi ale Mario był szybszy. Weszliśmy na górę, odnalazłam klucz i otworzyłam mieszkanie.
-Tatusiu...Będziemy tutaj spać dzisiaj?-Zapytał Arek.
-Jeżeli Ci to nie przeszkadza to tak.-Uśmiechnął się.
-Ale super! Ale ja śpię z Ewelcią!-Zawołał młody a my się zaśmialiśmy.
-No dobra.. niech Ci będzie.-Poczochrał mu blond czuprynę.
Zaprowadziłam Arka do mojej sypialni w której mieliśmy dzisiaj spać. Zanim poszedł spać poprosił, żebym mu przeczytała jakąś bajkę. Padło na Kubusia Puchatka. Sen zmorzył go szybko więc podniosłam się z łóżka,poprawiłam kołderkę, zabrałam swoja piżamę i wyszłam po cichu z pokoju. Po szybkiej toalecie wieczornej poszłam sprawdzić gdzie przebywa Mariusz. Siedział na kanapie patrząc się w telewizor. Usiadłam obok niego.
-Dlaczego nie idziesz spać?-Zapytał
-Jakoś mi się nie chce.-Odpowiedziałam-Może obejrzymy jakiś film?-Zaproponowałam.
-Jasne, wybierz coś a ja pójdę się umyć jeżeli pozwolisz.- Uśmiechnął się.
-Mhm..- Podeszłam do regału z płytami. Zastanawiałam się co wybrać. Padło na "Dirty Dancing".
Po niedługiej chwili wrócił Mariusz świeży i pachnący. Podeszłam do DVD włączyłam płytę i ruszyłam w kierunku kanapy. Mario leżał rozłożony na całej jej długości.
-Ekhem.-Chrząknęłam-Nie za wygodnie Ci?
-Hm.. Czegoś mi brakuje.- Nim się zorientowałam leżałam obok niego a on wtulił się w moje plecy.-Idealnie-Mrukną pod nosem. Zaczęliśmy oglądać film. Nawet nie wiem w którym momencie zmorzył mnie sen.

_________________________________________________________________________________

Jest 2 rozdział. :)
Dziękuję za szczere komentarze oraz obiecuję popracować nad pisownią. :-D
Następny nie wiem kiedy się pojawi, ponieważ skończyły mi się ferie nad czym bardzo ubolewam :(
Komentujesz=Motywujesz.

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 1

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Wstałam powoli z łózka i ruszyłam w kierunku drzwi. Jakież było moje zdziwienie gdy za nimi zobaczyłam Wlazłych. Arek przytulił się do moich nóg a Mario dał delikatnego buziaka w policzek.
-Widzę, że zaspałaś-zaśmiał się starszy- Leć się szykować a my zrobimy Ci śniadanie.-Uśmiechną się.
-Przepraszam.. budzik mi nie zadzwonił-Spuściłam lekko głowę.
-Nic się nie stało. Zmykaj już. Kuchnie raczej znajdziemy sami.- Jak powiedział tak zrobiłam. Pobiegłam do sypialni, zabrałam ze sobą ubrania i pobiegłam do łazienki. Po szybkim prysznicu, umyciu zębów i uczesaniu się w warkocza poszłam do jadalni. Na stole były naleśniki i różne dżemy z mojej lodówki.
-Proszę, siadaj- Odsunął mi krzesełko.-Ślicznie wyglądasz- Szepną mi na ucho a na moje policzki wpłyną rumieniec.
-Dziękuję-Posłałam mu nieśmiały uśmiech.
Zabrałam się za jedzenie. Były wyśmienite. Zjadłam chyba z 4 i myślałam, że pęknę. Po śniadaniu-pysznym śniadaniu, wrzuciłam do torebki wodę, portfel i inne nie zbędne rzeczy. 15 minut później siedzieliśmy już w samochodzie.
-Powiesz mi gdzie jedziemy?-Spojrzałam na niego ale on udawał, że nie słyszy-Maniek! nie ignoruj mnie!-Dałam mu kuksańca w ramię.
-Ałaaa-Zająknął się- Nie bij mnie, bo i tak Ci nie powiem.-Posłał mi szyderczy uśmiech.- A po za tym za 20min będziemy na miejscu.
Ech.. nic z niego nie wyciągnę. trudno poczekam te 20min. Reszta drogi minęła nam w ciszy. W tle było tylko słychać instrukcje nawigacji. Tak jak powiedział na miejscu byliśmy po 20min. Tyle, że wokoło nie było niczego po za drzewami i innymi samochodami.
-Echee.. a co tu ma być?-Spojrzałam wyczekująco na niego
-Zaraz się przekonasz tylko musimy się przejść kawałek- Wziął swojego syna na ręce i ruszyliśmy przed siebie. Po chwili doszliśmy pod bramę wesołego miasteczka. Arek z radości mocno przytulił i wycałował tatę oraz stwierdził, że go kocha i jest najcudowniejszy na świecie. Ja stałam obok nich z otwartą buzią. Po chwili poczułam na brodzie palce Mariusza, który usiłował mi chyba zamknąć buzie.
-Ale..ale..ale jak to..! Boże ostatni raz w wesołym miasteczku byłam w wieku Arka!-Teraz to ja nie wytrzymałam i rzuciłam się Mańkowi na szyję obdarzając go wielkim buziakiem.
-Za takie podziękowania  chyba będę Cię tu przywoził codziennie.-Zaśmiał się i wypuścił mnie ze swych objęć.
-Tatooo-zawołał Arke-chodźmy już.-Wziął tatę za rękę a z drugiej stony chwycił mnie. Udaliśmy się w stronę kas biletowych. Zakupiliśmy pakiet rodzinny 2 dorosłych+ dziecko i ruszyliśmy w stronę przygody.
Na pierwszy ogień poszedł diabelski młyn. Zasiedliśmy na krzesełku we trzech i czekaliśmy aż maszyna ruszy. Niedługo potem byliśmy na samej górze podziwiając piękne widoki.
-Ale pięknie..-Zachwycałam się.
Następna atrakcja była tylko dla Arka, ponieważ były to koniki do lat 10. W czasie kiedy młody był na karuzeli postanowiłam zapytać o coś Mariusza.
-Misiek, przepraszam, że pytam teraz ale męczy mnie to.-Spojrzałam na niego z wyczekiwanie.
-Pytaj śmiało.-Zarzucił na mnie swoją dużą kończynę i przyciągną do siebie.
-Rozmawiałeś z Pauliną.. no wiesz o czym..-Mój głos był niewiele głośniejszy od szeptu.
-Ech.. nie, nie rozmawiałem, ponieważ wróciła do domu po 4 nad ranem w dodatku było czuć od niej alkohol.-Odpowiedział a ja wyczułam ból w tym głosie. Przytuliłam się do niego.
-Będzie dobrze!. Pamiętaj, że jestem przy was!-Wyszeptałam.
-Dziękuję.!-Przytulił mnie mocniej.
-A mogę mieć jeszcze jedno ostatnie pytanie.?-Spojrzałam mu w oczy.
-Jasne, pytaj-Uśmiechną się na zachętę.
-Kochasz ją?-Widać było, że nie spodziewał się takiego pytania.
-Jeżeli mam być szczery to przestałem ją kochać z momentem kiedy przyłapałem ją na zdradzie.Rozwodu nie wziąłem ze wzglęgu na Arka. Nie chce go stracić za bardzo go kocham.- W jego oczach pojawiły sie łzy.
-Przepraszam, nie powinnam pytać.-Zmieszałam się.
W tym samym momencie podbiegł do nas Arek. Powiedział, że chce mu się pić więc dałam mu swojej wody. W pewnym momencie Arek zobaczył Rollercoster.
-Tausiu..-Spojrzał na niego oczami kota ze shreka.
-Chodźmy więc na kolejkę!-Wzięłam Arka za rączkę i ruszyłam z nim. Po chwili byliśmy już przy wejściu.
-Przepraszam państwa ale syn jest za mały na tę atrakcję.-Powiedział starszy pan.
-Ale to nie jest mój syn-Sprostowałam- Chodźmy więc gdzie indziej-Zaśmiałam się i odeszliśmy.
-A może Arek pójdzie do kulek tam wiedziałem, że jakaś pani pilnuje porządku a my się przejedziemy costerem?-Odezwał się Mariusz.
-No w sumie jestem Za! -Zaśmiałam się.-co ty na to młody?-zwróciłam się do Arka
-No dobraa...-nie chętnie się zgodził- Ale później idziemy na looddyyyy..-Ucieszył się.
-Obiecuję!-Dałam mu buziaka w policzek.
Zaprowadziliśmy Arka do kulek, gdzie bardzo miła pani powiedziała, że z wielką przyjemnością będzie miała na niego oko. Od razu biegiem rzuciłam się w stronę kolejki. Mariusz zaśmiał się i pobiegł za mną. Usiadłam na swoim miejscu a obok mnie miejsce zajął Mario. Zostaliśmy przypięci przez jakiegoś młodego, przystojnego chłopaka który odchodząc puścił mi perskie oczko.
-Przecież on Cię pożerał wzrokiem!- Zbulwersował się mój towarzysz.
-To chyba dobrze- zaśmiałam się-Swoją drogą przystojny był...-Podpuszczałam go dalej.
-Nie znasz się!Był brzydki jak but!-Strzelił minę ala foch..
-Oj no już się nie obrażaj.-Dźgnęłam go w żebra.
Po chwili poczuliśmy, że ruszamy. Kiedy kolejka zaczęła jechać z wielkiej górki praktycznie pionowo w dół zaczęłam piszczeć na całe gardło. Chwyciłam Mariusza za rękę i mocno ścisnęłam zamykając oczy. Poczułam, że bawi go ta cała sytuacja. Po drugiej pętli już się trochę rozluźniłam. Chciałam puścić jego rękę ale stanowczo mi nie pozwolił. Spojrzałam na niego a on się uśmiechną i puścił oczko. Po 5 minutach opuściliśmy kolejkę. Gdy poczułam ziemię miałam ochotę ją wycałować.
-Nigdy więcej!- Powiedziałam stanowczo.
-Daj spokój! Fajnie było.! Zwłaszcza jak się zielona zrobiłaś z przerażenia.- Zaśmiał się a ja spojrzałam na niego z mordem w oczach. Chyba wiedział co chce zrobić, bo zaczął mi uciekać. Goniliśmy się jak dzieciaki. Lubie patrzyli na nas z uśmiechami na ustach. Po niedługiej chwili opadłam  z sił. Chyba zobaczył, że przestałam go gonić, bo zatrzymał się i powolnym tempem szedł w moją stornę.
-Nie rozmawiam z Tobą!-Ruszyłam w przeciwną stronę. Zaczął biec w moją stonę więc to teraz ja zaczęłam uciekać. Ze śmiechu zaczął mnie, aż brzuch boleć. Nie wielkie miałam z nim szanse, dlatego po chwili poczułam jak chwyta mnie w pasie i okręca dookoła. Postawił mnie na ziemie i chciał pocałować w policzek niestety niesfornie obróciłam głowę i jego usta pocałowały mnie w kącik ust. Spojrzałam na niego zmieszana ale on tylko się uśmiechnął.
-chodź idziemy po Arka i na loody- Powiedziałam i ruszyłam do miejsca gdzie zostawiliśmy blondaska.
Z wesołego miasteczka wyszliśmy po jakiś 2h. bawiliśmy się wszyscy świetnie. Arek był szczęśliwy, że tata mu zrobił taką niespodziankę zresztą ja też byłam szczęśliwa. Mariusz na chwilę oderwał się od problemów z żoną i po raz pierwszy zobaczyłam, że jest naprawdę szczęśliwy bez zbędnego udawania.
Ruszyliśmy w drogę powrotną. Myślałam, że pojedziemy do domu ale Mariusz skręcił w jakąś polną drogę. Zdezorientowana spojrzałam na niego ale nic nie powiedział tylko posłał mi swój zabójczy uśmiech. Chwilę później zatrzymaliśmy się na jakiejś łące.Wsiadłam z samochodu i ujrzałam śpiącego z tyłu Arka. Wesołe misteczko chyba go wykończyło. Zobaczyłam, że Mario otwiera bagażnik i wyciąga kosz piknikowy oraz jakiś niewielki koc. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. Rozbawiło go to ale po chwili podszedł do mnie i wziął za rękę ciągnąc kawałek od samochodu tak żeby zauważył nas Arek jak się obudzi. Rozłożyliśmy koc i spoczeliśmy na nim. Wyciągną z koszyka jakieś kanapki których szybko się pozbyliśmy. Po prostu byliśmy bardzo głodni. Najedzona położyłam się na kocu, zamknęłam oczy i zaczęłam się relaksować.Poczułam na sobie czyjś wzrok więc otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam przyglądającego mi się Mariusza.
-Jestem gdzieś brudna?-Zapobiegawczo zaczęłam się wycierać.
-Nie-odpowiedział spokojnie.
-To dlaczego mi się przyglądasz?-Zapytałam i spojrzałam w jego oczy.
-Tak po prostu.-Wzruszył ramionami.- To był mój nalepszy dzień. Wkońcu mogłem się wyluzować i zapomnieć o wszystkim. Świetnie się bawiłem.
-Taak ja też-Uśmiechnęłam się.
Nic nie odpowiedział. Leżeliśmy i patrzeliśmy sobie w oczy. Po chwili sięgnął po coś do koszyka. Wyciągną z niego truskawki z czekoladą. Wziął jedną i przybliżył mi ją do ust. Ugryzłam połowę były pyszne! Drugą połowę on zjadł. Siedzieliśmy obok siebie zajadając się truskawkami. Po chwili już ich nie było. Westchnęłam i wyłożyłam się twarzą w stronę słońca. Leżałam zamyślona o mojej znajomości z Wlazłym. Polubiłam go, nawet bardzo. "Ewelina ogarnij się! On ma żonę!" Skarciłam się w myślach. Poczułam, że coś zasłoniło mi słońce. Otworzyłam zdezorientowana oczy i zobaczyłam nad sobą głowę Mańka. Patrzał w moje oczy jakby chciał mnie przejrzeć na wylot. Jego głowa powoli zbliżała się. Kiedy już myślałam, że mnie pocałuje usłyszeliśmy koło siebie Arka.
-Tato..pić mi się chce.- powiedział cicho. Na twarzy Mariusza pojawił się grymas. Westchną i wyciągną z koszyka butelkę wody podając synowi. Wstałam z koca i ruszyłam w stronę łąki. Co to miało być? Co by się stało, gdyby nie Arek? Znamy się jeden dzień a on chce mnie całować! W mojej głowie było jedno wielkie misz masz.. czy chciałam tego? Zapewne tak. Pochodziłam chwilę i zawróciłam w stronę chłopaków. Widziałam, że Mariusz zaczyna pakować wszystko do bagażnika w czym pomagał mu Aruś. Na dworze robiło się coraz chłodniej a słońce zaczęło zachodzić. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam, że już jest 18. Bez słowa wsiadłam do samochodu i oparłam głowę o szybę. Mariusz zapiął syna w foteliku i zasiadł za kierownicą. Spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę powrotną do Bełchatowa. Nawet nie wiem kiedy zmorzył mnie sen. Obudziło mnie delikatne szturchanie w ramię.
-Jesteśmy już- Wyszeptał Mario.
-Co? A tak tak już idę.-Odparłam i wysiadłam z samochodu. Ruszyłam w stronę klatki schodowej ale poczułam jak ktoś się przytula do moich pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam Mariusza. Oparł głowę o moje czoło. Miał zamknięte oczy.
-Dziękuję za cudowny dzień oraz przepraszam za to na łące.- Na samo wspomnienie z moich oczu popłynęły łzy. Chwycił moja twarz w swoje dłonie i kciukami wytarł łzy.
-Dziękuję, świetnie się bawiłam.-Wyszeptałam.
-Przyjdziesz jutro na mecz?Proszę.- Spojrzał mi w oczy nie wypuszczając twarzy ze swych dłoni.
-Nie mam biletu-Zasmuciłam się
-O to się nie martw.-Uśmiechną się.-O 15 będę po Ciebie i pojedziemy razem.-Powiedział stanowczo.
- Dobrze..-Zgodziłam się.
-Muszę już jechać-Skrzywił się.- Dobranoc.
-Dobranoc-Spojrzałam w jego oczy. Był coraz bliżej. Pocałował mój kącik ust i odszedł.

Prolog

Cały dzień na uczelni jest wykańczający. Jestem na ostatnim roku fizjoterapii. Zawsze marzyłam o tym żeby pomagać ludziom wrócić do formy po kontuzjach, chorobach itp. Dlatego właśnie zdecydowałam się na ten kierunek. Po powrocie do domu na szybko zrobiłam
sobie obiad i pobiegłam do łazienki się odświeżyć. Po szybkim prysznicu, delikatnym makijażu udałam się do sypialni. Wzięłam z szafki koszulkę  Skry Bełchatów. Koszulka była bez nazwiska, ponieważ przy kupowaniu nie mogłam się zdecydować. Kiedy byłam już gotowa wyszłam z domu i spacerkiem udałam się na hale Energia. Po jakiś 45 min. Byłam na miejscu po wcześniejszym ukazaniu biletu zajęłam swoje miejsce. Zarzuciłam na siebie koszulkę i byłam gotowa do kibicowania. Mecz się rozpoczął. Kibicowałam na całego! Skra wygrywała 15;11 i 2;0 w całym meczu.W pewnym momencie poczułam jak ktoś szarpie mnie za koszulkę. Spojrzałam w dół i zobaczyłam ślicznego blond chłopczyka. Kucnęłam przy nim. 
-Cześć smyku-przywitałam się-Jestem Ewelina. Mogę Ci w czymś pomóc?-Zapytałam 
-Jestem Arek-uśmiechną się- bardzo chce mi się siusiu a sam nie wiem gdzie jest toaleta i sam się boję-Zasmucił się. 
-Spokojnie, zaraz temu zaradzimy- chwyciłam chłopczyka za rączkę i skierowałam się w stronę toalet. Zdziwiło mnie, że nie poprosił o pomoc swoich rodziców tylko obcą osobę. Postanowiłam później zapytać. Doszliśmy pod toalety, Arkadiusz wszedł do jednej z kabin a ja czekałam przed. Szybko wyszedł, umył ręce i  ruszyliśmy w drogę powrotną na halę. Zobaczyłam, że mecz się już skończył wygraną Skrzatów. 
-No to powiedz mi gdzie są twoi rodzice i Cię zaprowadzę.- Wzięłam go na ręce. 
-No tatuś to pewnie autografy rozdaje, a mama wyszła w połowie meczu. Powiedziała, że jestem duży i sobie poradzę sam. A po meczu kazała mi iść do taty.- trochę się zdziwiłam, że jego matka zostawiła go samego. 
-To widzisz swojego tatę?-Zapytałam chodząc niedaleko boiska. Młody zaczął się rozglądać po chwili go wyparzył. 
-tam jest!-zawołał radośnie- do szatni idzie.- Ruszyłam więc w kierunku wskazanym przed blondaska. 
Kiedy dzieliło nas już tylko pare metrów od siatkarzy idących w stronę szatni postawiłam smyka na ziemi. 
-Tataaaa- Krzykną radośnie i pobiegł w stronę ojca. Jakież było moje zdziwienie kiedy na ten krzyk odwrócił się i wziął go na ręce Mariusz Wlazły. Przytulił mocno swojego syna a ja postanowiłam podejść. – To jest Ewelcia! Ona mi pomogła dojść do toalety, bo chciało mi się siusiu- Zaczął się tłumaczyć. 
-Alee jak to? A gdzie jest mama?-Zdenerwował się lekko
-No wyszła sobie w połowie 2 seta. Powiedziała, że umówiła się z wujkiem i, że jestem duży wiec dam sobie radę.Proszę nie bądź zły-Przytulił się mocniej do taty. 
-Spokojnie synu. Nie jestem zły.-Odwzajemnił przytulasa.-Idź do szatni przywitać się z chłopakami a ja porozmawiam z panią.-Nim się obejrzałam już go nie było. 
Mariusz spojrzał na mnie a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć i jak zareagować. Nie codziennie pomagam synom siatkarzy! 
-Dziękuję pani i przepraszam za kłopot. –Zwrócił się po chwili 
-Ewelina jestem nie pani- Zaśmiałam się- Żaden kłopot. Tylko wie pan.. nie chciałabym się wtrącać ale ten chłopiec jest jednak trochę za młody, żeby samemu zostawać na tak dużej hali.-Niepewnie na niego spojrzałam. 
-Mariusz nie pan-Też się zaśmiał.- tak wiem.. niestety jego matka chyba najwyraźniej tego kurwa nie wie! Mam dość.- Krzyknął i uderzył pięścią w ścianę. 
-Hej.. spokojnie. Ale może powinieneś porozmawiać z twoją żoną.-Położyłam mu dłoń na ramie. 
-Na pewno tak tego nie zostawie! Nie będzie się szlajać ze swoim kochasiem kosztem bezpieczeństwa Arka!- Nadal było zły. Nie odpowiedziałam nic, po prostu zabrakło mi słow. Spojrzałam na Wlazłego miał zamknięte oczy licząc w myślach by się uspokoić. 
-Może w ramach podziękowań pójdziemy za chwilę na jakieś ciacho i czekoladę?- Spytał już spokojnym tonem. 
-No w sumie.. możemy iść!- Zgodziłam się- Poczekam sobie na was tutaj. 
-Daj mi góra 15min.- Ruszył w kierunku szatni. 
Po chwili z szatni wybiegł Arkuś i podbiegł do mnie siadając na kolanach. 
-Fajna jesteś.. może zostaniesz moją ciocią?- Dał mi buziaka w policzek. 
-No pewnie smyku!- Odwzajemniłam i też dałam mu buziaka w policzek.- O tata wyszedł.- Spojrzałam na starszego  Wlazłego. 
-No to jak? Idziemy na to ciacho?-Zapytał radośnie. Miał już całkiem inny humor niż przed kilkunastoma minutami temu. Ale coś czułam, że robi dobrą minę do złej gry. 
-TAK TAK TAK TAK!- Młody zeskoczył mi z kolan. 
-Czekaj! Ubiorę Cię.-Podszedł do rodziciela. Mario założył mu czapkę i kurtkę wiosenną. 
Po chwili wyszliśmy z hali. Zrezygnowaliśmy z pojechaniem samochodem i ruszyliśmy spacerkiem do 
ulubionej kawiarni chłopaków. Ponoć miali tam najlepszą czekoladę i ciastka więc się nie kłóciłam. 
Rozmawialiśmy całą drogę. Opowiedziałam mu trochę o sobie tak jak prosił. Spacer szybko nam zleciał a po chwiliśmy siedzieliśmy już w kawiarni. Zamówiliśmy gorącą czekoladę i każdy po kawałku sernika. Śmialiśmy się z Arka który co chwilę miał wąsy od bitej śmietany. Po posiłku młody pobiegł do kącika zabaw. 
-No to ty o mnie wiem trochę a ja o tobie nic!- Powiedziałam z wyrzutem 
- Nie ma co opowiadać.-Zaśmiał się.- trenuję, opiekuję się synem, żonę mam tylko na papierach, przyjaźnię się z Winiarskim i to tyle. 
- Strasznie skryty jesteś..- Popatrzyłam na niego podejrzliwie.
Wrócił do nas Arek mówiąc, że chce mu się spać. Mariusz uregulował rachunek ale nie obeszło się bez drobnej sprzeczki. Chciałam po prostu zapłacić za siebie ale on nie przyjmował tego do świadomości. 
W drodze powrotnej młody Wlazły usną na rękach starszego Wlazłego. Nie dziwię się, że był zmęczony wkońcu jest już godzina 22. Nawet nie zauważyłam kiedy ten czas tak szybko zleciał. Co prawda znaliśmy się od kilku godzin ale dogadywaliśmy się jak najlepsi przyjaciele. Kiedy doszliśmy do samochodu szampon włożył syna do fotelika zaproponował, że mnie podwiezie, bo ma po drodze więc skorzystałam.
Podczas drogi tylko ja mówiłam gdzie ma jechać. Nie przeszkadzała mi ta cisza. W tle grało radio więc śpiewałam sobie pod nosem.20 minut później byliśmy przed moim blokiem. Wyszłam z samochodu z zamiarem pójścia do domu ale poczułam, że Mariusz chwycił mnie za nadgarstek. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w jego cudowne oczy. Staliśmy ta przez chwilę mierząc się wzajemnie wzrokiem.
Poczułam jak przyciąga mnie do siebie i mocno przytula.
-Dziękuję, za wszystko!-Wyszeptał w moje włosy.
Oderwałam się od niego i spojrzałam na niego. Musiał zauważyć, że mam gęsią skórkę z zimna ponieważ ściągną bluzę i założył na mnie. Zapach jego perfum był nieziemski.
-Mario, ja wiem, że znamy się dopiero od kilku godzin ale wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć!Jeżeli będziesz chciał porozmawiać czy coś to mieszkanie numer 10 jest zawsze dla Ciebie jak i dla Arka otwarte. I obiecaj mi, że porozmawiasz z Pauliną o Arku.
-Dziękuję, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy zwłaszcza teraz. Obiecuję ale nie wiem co z tego wyjdzie. Szczerze mówiąc to ona wgl. Się nie interesuje nim a ze mną rozmawia tylko jak musi.-Spuścił wzrok. Nie mogę zrozumieć Pauliny. Ma cudownego syna i męża a tak ich traktuje.Niewiele myśląc podeszłam i z całej siły go przytuliłam. Objął mnie swoimi długimi rękami przyciągając jeszcze bliżej. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie ale niestety Wlazły musiał już wracać do mieszkania.
-Dobranoc-Spojrzał na mnie i delikatnie pocałował w policzek po czym wsiadł do samochodu. Ruszyłam w kierunku klatki schodowej. Przy drzwiach odwróciłam się i pomachałam nadal stojącemu samochodem Mariuszowi. Weszłam po schodach do swojego mieszkania i zapaliłam światło. Od razu podbiegłam do okna i zobaczyłam, że patrzy w moje okno a po chwili odjeżdża.  Stałam tak jeszcze chwilę otulając się jego bluzą. Moment później udałam się do łazienki. Zmyłam z siebie makijaż i wzięłam prysznic. Chwilę później leżałam już w łóżku. Moje myśli ciągle krążyły wokół  brązowookiego przystojniaka. Nie mogłam przez to usnąć. Słysząc dźwięk telefonu zaświeciłam lampkę nocną i sięgnęłam po telefon który był na szafce nocnej obok łóżka.
-,,Spotkamy się jutro? Mariusz.”.
-,,Hm.. jutro sobota więc mam cały dzień wolny. Wybierz miejsce i godzinę a ja się dostosuję.;)”
-„No to super! Przyjadę po Ciebie o godzienie 10 i zabieram na cały dzień! Jak szaleć to po całości! ;)”
-„Hahaha masz rację! A mogę wiedzieć gdzie mnie zamierzasz porwać?”
-„Nie! To moja słodka tajemnica..Ale jest jeden problem.. Nie mam z kim zostawić Arka..:( Obrazisz się jeżeli pojedzie z nami?”
-„Nie widzę żadnego problemu! Ten smyk jest cudowny!”
-„Ej.. bo pomyślę, ze lubisz go bardziej ode mnie!”
-„Ojj nie przesadzaj. Lubię was oby dwóch bardzo mocno ;*”
-„Mam nadzieję! :D Idź spać bo musisz być wyspana na jutro! Słodkich snów ;*”
-„Ty też idź spać! Wzajemnie Słodkich snów! ;*”
-„Idę, Idę. Śnij o mnie ;*”
Taka mała rzecz a tak cieszy! Z Uśmiechem na twarzy oddałam się w objęcia morfeusza.