Od pamiętnego dnia minął już tydzień. Ja krążyłam między uczelnią a domem czasami Winiarski mnie namówił żebym przyszła do nich na trening. Spotkałam się z Arkiem za którym bardzo się stęskniłam oraz poznałam Oliwiera fajny dzieciak. Niestety z Wlazly nie odzywa się do mnie od tamtej kłótni. Jedyne krótkie,, cześć,, od Arka dowiedziałam się że całymi dniami chodzi smutny i mało się odzywa. Nadeszła sobota czyli mecz ćwierćfinałowy z Politechnika Warszawska. Oczywiście wybieram się po kibicować skrzatom. Od rana ogarnęłam trochę mieszkanie, poodkurzałam, po wycierałam kurze i zrobiłam pranie. O 16 zaczęłam się zbierać. Zrobiłam lekki makijaż oraz Ubrałam się . Ze względu na nasze relacje zdecydowałam się nie brać koszulki od Wlazlego. Z domu wyszłam pół godziny później. Na hale pojechałam autobusem, po okazaniu biletu weszłam do środka i zajęłam swoje miejsce. Po 15 minutach mecz się rozpoczął. Od początku seta szli łeb w łeb. Politechnika grała naprawdę na wysokim poziomie. Pierwszy set zakończył się po walce na przewagi z niekorzyścią niestety dla Bełchatowa. Widziałam, że trener nie jest zadowolony zresztą sami zawodnicy też. Rozejrzałam się wokół sali i na miejscu gdzie siedziałam nie mając biletu zobaczyłam Paulinę. Zdziwiła mnie jej obecność ale chyba robiła to dla Arka, bo wcale nie była zainteresowana meczem. Po chwili zaczął się drugi set. Chłopaki poprawili swoją grę i już nie popełniali tylu błędów. W pewnym momencie skupiłam się na grze Mariusza. Kończył wszystkie piłki z dużą siłą ale nie uśmiechnął się ani razu. Brakowało mi go przez ten tydzień. Ktoś inny by powiedział, że nie można się przyzwyczaić do kogoś w tak krótkim czasie. Zdecydowanie się z tym nie zgodzę! Przez te kilka dni spędzonych z nim zapominałam o wszystkim. Nawet się nie spostrzegłam a było już 24;23 dla Bełchatowa. Zagrywa Śliwka, przyjęcie Michała, rozegranie Uriarte na prawą stronę i piękny atak z drugiej linii Wlazłego. Nagle cała hala zamiast się cieszyć zamarła. Spojrzałam na parkiet i widziałam leżącego Mańka trzymającego się za kolano. W moich oczach zebrały się łzy. Od razu zjawił się przy nim sztab medyczny i wynieśli go z hali. Mój wzrok spotkał się z Winiarskim, który ruchem głowy skinął mi na wyjście z hali. Niewiele myśląc zebrałam swoje rzeczy i wybiegłam na korytarz. Rozejrzałam się wokół i zauważyłam Michała podbiegłam do niego.
-Zanieśli go do szatni.Idź do niego on Cię potrzebuje- Powiedział.
-Ale przecież on się do mnie nie odzywa!
-Ewelina.. Uspokój się-Chwycił mnie za ramiona- Idź do niego.
-Nie wpuszczą mnie przecież!- Westchnęłam
-Powiedz kim jesteś to powinni Cię wpuścić- Uśmiechnął się i popchnął w kierunku szatni. Ruszyłam korytarzem i stanęłam przed drzwiami za którymi słychać były krzyki. Nacisnęłam klamkę i powoli otworzyłam drzwi.
-Słuchamy panią!-Krzyknął lekarz a wszystkich wzrok utkwił we mnie.
-Dzień dobry.. Ewelina jestem.-Posłałam im delikatny uśmiech.-Ja..
-A tak! Słyszałem o Tobie dużo- Zaśmiał się- Dobrze, że jesteś może ty mu przemówisz do rozumu.-Spojrzał znacząco na kontuzjowanego- Musi jechać do szpitala lecz on się upiera, że sobie kurwa na boisko pójdzie- irytował się coraz bardziej.
-Zostawcie nas panowie jak możecie.- Spojrzałam na nich. Nie odpowiedzieli nic. Westchnęli tylko pod nosem i wyszli z szatni. Nie wiedziałam jak mam się zachować w stosunku do Mariusza ale to on pierwszy się odezwał.
-Czego chcesz?
-Może w końcu pogadać?-Powiedziałam z ironią.
-A mamy o czym?-Obdarzył mnie spojrzeniem.
-Kurwa Mariusz zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko.! To, że powiedziałam Ci prawdę, której widocznie nikt wcześniej nie potrafił nie znaczy, że masz się obrażać na cały świat. Ale powiem Ci jedno. Sama wychowywana byłam w takiej rodzinie jaką teraz ty tworzysz z Pauliną. Ciągłe kłótnie, wyzywanie i tego typu rzeczy. I wiesz co Ci powiem?! Kiedy dowiedziałam się, że moi rodzice się rozstają byłam najszczęśliwsza na świecie!- W moich oczach było coraz więcej łez.- Dlatego kurwa zrób coś, żeby ten chłopczyk o blond włosach w końcu przestał cierpieć, żeby w końcu przestał być przerzucany między Tobą a twoją żoną.!- Mówiłam przez płacz. On milczał i tępo wpatrywał się w sufit. Oczy coraz bardziej mu się szkliły.
-Nie rozumiesz, że boję się rozwodu? Nie mam szans, żeby sąd przyznał mi prawa rodzicielskie!- Dopiero teraz zrozumiałam czego tak naprawdę się boi. Nie chce stracić syna. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam.
-Zrobimy wszystko, żebyś go nie stracił Mariusz. Pomogę Ci -Spojrzałam mu w oczy.
-Dziękuję i przepraszam!-Uśmiechnął się delikatnie- Tęskniłem za Tobą! To był najgorszy tydzień w moim życiu.- Westchnął i oparł swoje czoło o moje.
-Ja też tęskniłam- Odpowiedziałam.
-A teraz pójdę po lekarza a ty wyrazisz zgodę na badania w szpitalu.- Powiedziałam
-Ale nic mi nie jest-Zaprzeczył
-Mario czemu ty jesteś taki uparty.- Załamałam się- Skoro nic Ci nie jest to zrobią badania i wrócisz do domu. Za chwilę gracie w półfinałach a później finały a myślę, że chcesz w tych meczach zagrać- Spojrzałam na niego wyczekująco.
-No raczej, że chce!- Omal nie krzyknął
-Dlatego lepiej mieć pewność, ze nic z kolanem nie jest.- Zaśmiałam się.
-Ech.. no niech Ci będzie.-Odburknął. Poczochrałam mu włosy i wyszłam z szatni. Idąc korytarzem widziałam dr. Łucarz i fizjoterapeutę Woźniaka obok automatów z napojami.
-Mario zgodził się na badania- Uśmiechnęłam się.
-Dziewczyno jesteś skarbem!-Z radości pan Wojtek pocałował mnie w policzek. Zaśmiałam się pod nosem. W czasie kiedy lekarz z fizjoterapeutą poszli do Wlazłego ja udałam się na chwilę na halę. Na tablicy wyników było 24;18 dla Bełchatowian i nasza zagrywka. Za linię końcową poszedł Conte. Po gwizdku uderzył z całej siły w piłkę i tak jest! AS serwisowy, Na hali wybuchła wrzawa. Wygraliśmy 3;1 z Politechniką i gramy w półfinałach. Spojrzałam jeszcze na Winiarskiego i posłałam mu duży uśmiech i okejkę. Chyba zrozumiał mój przekaz, bo odwzajemnił uśmiech i pobiegł do Dagmary. Opuściłam halę i czekałam koło wyjścia na Wlazłego. Zamiast niego usłyszałam czyjeś kłótnie. Obróciłam się w lewo i zobaczyłam Arka z Pauliną
-Ale ja chce do taty..-Płakał i wyrywał się mały.
-Nie obchodzi mnie co chcesz gówniarzu- Krzyknęła na niego. Arek wyrwał się z całej siły i uciekł.
Ruszyłam za nim. Szybko go dogoniłam i złapałam za rączkę.
-Aruś.. spokojnie- Przytuliłam go.
-Ciocia..jaa ch..chce do ta..tatusia- Mówił między płaczem
-Pojdziemy do taty ale nie płacz już.- W tym samym momencie podeszła do nas Paulina
-Zostaw go ty zdziro- Chciała wyrwać młodego.
-Po pierwsze nie jesteśmy na Ty, po drugie nie wydaje mi się, żeby Arek chciał z panią iść, po trzecie jest pani przy dziecku więc proszę się liczyć ze słowami- Powiedziałam do niej.
-A kim ty jesteś, żeby mówić mi co mam robić? To że puściłaś się z MOIM mężem nie znaczy, ze możesz robić co chcesz.- Krzyknęła na mnie- Arek idziemy- Szarpnęła z całej siły jego rączkę.
-Ja zostaje z ciocią! Nie chce Cię już!- Oburzył się mały.
-A róbcie se co chcecie!- Machnęła ręką i odeszła. Spojrzałam na małego, który trzymał się za rączkę.
-Ciocia boli..- zaszlochał.
-Spokojnie smyku. pokaż- chwyciłam jego rączkę i obejrzałam.- Niedobrze-mruknęłam pod nosem tak żeby on nie usłyszał. Wzięłam go na ręce i ruszyliśmy do wyjścia. W tym samym momencie korytarzem szedł Mariusz podpierając się na kulach.
-Arek?-Zdziwił się. -Co się stało synu- Zapytał kiedy spojrzał na jego twarz.
-Tato.. ja nie chce wracać do mamy- Załkał. Mario spojrzał na mnie pytającym wzrokiem a ja wzruszyłam ramionami.
-Słuchaj.. z Arkiem trzeba by jechać do lekarza z ręką- Powiedziałam po cichu- Zajmę się tym a resztę opowiem Ci później. Jak coś to się zdzwonimy ok?- Posłałam mu znaczący wzrok
-No jasne nie ma sprawy. Dziękuję.-posłał mi uśmiech.
Po 30minutach byłam razem z Młodym na poczekalni czekając na lekarza. W międzyczasie rozmawiałam z Arkiem.
-Misiu a mamusia to często Cię tak szarpie?- Spokojnie zadałam mu pytanie.
-Czasami tylko jej się zdarzy-Zasmucił mnie-Ale kilka dni temu jak była bardzo zła to.. to..- Rozpłakał się.
-Aruś, musisz mi powiedzieć prawdę- Uklęknęłam przed nim. Spojrzał na mnie ale to co zobaczyłam po chwili wcięło mnie w ziemie. Podwinął koszulkę do góry i odwrócił się do mnie plecami. Zobaczyłam dużego siniaka.
-Jezus Arek.. co się stało?- Wystraszona chwyciłam go za ręce.
-No bo.. ja nie chciałem jeść szpinaku i mama się zdenerwowała i uderzyła... -W tym samym momencie podszedł do nas lekarz. Zaprosił nas do gabinetu, wyjaśniłam co się stało a on obejrzał rączkę.
-To na szczęście nie jest nic poważnego. Chłopczyk ma naciągnięty mięsień nadgarstka-Tłumaczył- Nic nie trzeba z tym robić ale niech chłopak oszczędza rączkę-Uśmiechnął się.
-Uf.. to dobrze..-Odetchnęłam z ulgą.- A jeszcze mam pytanie doktorze.-Zaczęłam nieśmiało- Widzi pan, bo jego matka no nie zajmuje się nim za dobrze..a dziś na korytarzu Arek przyznał mi się, że go uderzyła mocno na skutek czego ma siniaka na barku.Czy jak by była potrzebna obdukcja mogę się do pana zgłosić?
-No to nie dobrze..-Zmieszał się- Powiem tak, teraz powinienem zgłosić tę sprawę do specjalnych instytucji ale wieżę, że nie zostawi pani tego bez konsekwencji.Naturalnie pomogę pani ale na takie badanie musi wyrazić zgodę przynajmniej ojciec.-Powiedział poważnie-Ja udam, że tej rozmowy nie było ale jak będzie trzeba to oczywiście proszę się tu pojawić.
-Jest pan aniołem- Uścisnęłam mu rękę- Dziękuję i do widzenia- Pożegnaliśmy się i wyszliśmy ze szpitala. Arek miał już trochę lepszy humor co mnie także cieszyło. Zadzwoniłam jeszcze do Mańka co u niego ale dowiedziałam się tyle, że ma lekko podkręcone kolano czyli nic takiego. Powiedziałam mu, że ma jechać do mnie do mieszkania a my będziemy za góra 30 min.
****
Zapraszam
http://milosc--jest-jak-narkotyk.blogspot.com/
No nie wierze, że Paulina jest zdolna do czegoś takiego. Mam nadzieję, że Mario uda się wszystko i kontuzja nie przeszkodzi jemu dalej grać. Już wiadomo czego on się boi żeby tylko udało się Ewelina przekonać do tego Mariusza, bo na tym cierpi Arek.
OdpowiedzUsuńCiesze sie , ze Mariusz z Ewelina sie pogodzili. Nie moge uwierzyc co Paulina zrobila Arkowi ! Uderzyc dziecko ?! Mam nadzieje, ze zostanie ukarana.
OdpowiedzUsuńZycze weny !
Zapraszam na nowy Rozdział http://przyjacielod5lat.blogspot.com/2015/02/rozdzia-3.html
Usuń